Strona:Jan Żyznowski - Krwawy strzęp.djvu/79

Ta strona została przepisana.

swoim walczymy znakiem“. Na nasze jednak wołania poczęto odpowiadać lękliwie, z niedowierzaniem. Cały dzień zeszedł na rozmowie. Sądziliśmy, że znajdą się Polacy, którzy przejdą nocą do naszych okopów. Z wieczora już wychodziliśmy między okopy bez karabinów — czekaliśmy, pełzaliśmy, aż do drutów niemieckich — napróżno!
Martwa, bezwzględna cisza zaległa dokoła.
Rankiem znów zabrzmiała pieśń polska — już jej jednak nie słuchano, z tamtej strony Posypały się kule, salwa za salwą szła przy ziemi zła, sycząca.
Szarpany nadlatującemi kulami, wstrząsał się Biały Ptak.
Na nasypie stanął Szujski, nie zdążył wyrwać sztandaru, gdy razem z nim wpadł martwy do okopu, gdzie na rękach kolegów Waltera i Ostowskiego skonał. Kula zerwała mu całą górną część czaszki. Długie, niewstrzymane łzy płynęły z oczu Malcza, zamigotały mściwym błyskiem poprzez mgłę żalu w oczach francuskiego oficera.
Sztandar wręczono Janowi Sobańskiemu, jako najstarszemu z obecnych.
Później dopiero dowiedzieliśmy się, że nocą, cała kompanja polska została zastąpiona niemiecką.
Nikt z nas nie śmiał podejrzewać, że Szujski padł z ręki Polaka.
Misja nasza nie przeszła jednak bez skutków, które po kilku tygodniach stawały się coraz bardziej widocznymi. Kilkudziesięciu żołnierzy Polaków przeszło ogółem na stronę francuską.
Władysław Szujski został pochowany nieopodal okopów. Na grobie złożono olbrzymią dębową deskę na której skrzyżowano polski i francuski sztandary. Napis brzmiał: Władysławowi Szujskiemu, chorążemu oddziału polskiego, zabitemu na polu chwały we Francji.
Śmierć Szujskiego niemałe zrobiła wrażenie na naszej garstce. Władza poczęła jednak inaczej patrzeć na nas. Apele wieczorne, jak wogóle