Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

Z bezludnego wybrzeża, zazwyczaj dopiero koło południa, Helena znajomą już ścieżyną szła do lasu.
Wąska dróżka między wysokiemi, oblepionemi bronzową łuską, drzewami prowadziła do maleńkiego murowanego domku. Tam pod kwadratowem okienkiem stał drewniany, koloru zgniłej oliwki stół — przy nim wkopana w ziemię wąska bez poręczy ławka. Nad czerwonemi drzwiami domku zamiast szablonowego szyldu, objaśniającego przechodnia o charakterze i znaczeniu społecznem i handlowem murowanki przydrożnej, widniał napis: „Paul le Vieux Vous invite“. Za drewnianym stołem, spalonym słońcem południa i zmytym deszczami codziennie zjadała Helena skromny obiad, podawany przez tęgiego Baska, owego właśnie Pawła le Vieux. Po obiedzie, daleko okrążając piękne wille i pałace, szła do szpitala.