Strona:Jan Chęciński - Beczka pacierzy.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz poco wrzeszczy, jakby chciał zaczepki?
Żebrze... a mógłby pracować... dziad krzepki,
Widać po minie... oj! wziąćby go w kleszcze,
Stary darmozjad pracowałby jeszcze!”
Wreszcie, z pacierzem wracając do chaty,
Przeklina deszczyk, co zmoczył jej szaty,
Albo w pogodę przechodniom zazdrości,
Starym humoru, młodzieży młodości,
Tymczasem usta szepczą nieustannie
O Świętej Trójcy iNajświętszej Pannie,
Z kieszeni w kieszeń przelatują ziarna,
Bo już ich w beczce obfitość nie marna,
Już blizko wierzchu... już gdy w mrocznej ciszy
Matka Gertruda skrzypnięcie posłyszy,
Gotowa przysiądz, że dla niej Anieli
Niebo otwarłszy, wrotami skrzypnęli.


IX.

I przyszła pora ogromnej uciechy,
Dość już pokuty, — skwitowane grzechy!
Matka Gertruda do beczki zajrzała,
O Jezu Chryste napełniona cała!
Tylko jej dodać niewielkiego czuba,