Przemawia: — „Nie drżyj, Gertrudo, toć przecie
Jam już oddawna nie na waszym świecie;
Ja duchem jestem — a duch nie utonie.
W błogosławionych i aniołów gronie,
Kędy tron Boga jaśnieje w błękicie,
W dniu śmierci wieczne rozpocząłem życie;
Oh! jak tam pięknie, radośnie, jak błogo!
Z niebios przybywam do ciebie, niebogo,
Aby oznajmić niedaleką chwilę,
Co da i tobie odpocząć w mogile;
Umrzesz niedługo, — więc w pokorze, skrusze
Z ostatka grzechów otrząśnij twą duszę,
Unikaj Boskiej i ludzkiej obrazy,
Nie swarz się, nie złość przebaczaj urazy,
Dawaj jałmużnę, spowiadaj się szczerze,
Za grzechy żałuj, odmawiaj pacierze,
A gdy twe ciało zimna zawrze gleba,
Swobodna dusza uleci do nieba.”
To rzekł i zniknął, — i nagle przedemną
Z dnia bieluchnego zrobiło się ciemno,
Tylko na chmurze widzę jak śmierć leci,
W kościstej ręce groźna kosa świeci,
I głos jej słyszę z pod szarej opończy:
— „Życie doczesne nie długo się kończy
Strona:Jan Chęciński - Beczka pacierzy.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.