Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/10

Ta strona została przepisana.

upadała pod brzemieniem co raz to nowych wymagań turystowskich i zaledwo pod koniec zdołała z okiem mgłą zwilżonem polecić pieczy naszej każdego z kolonii, nie wyłączając swojej Anulki (nb. najzdrowszego i najwspanialszego okazu z całej naszej drużyny, nie wyłączając mnie i Gustawa).
Nareszcie przygotowania ukończono i z zapadającym mrokiem wieczornym troje sanek z zapełnionym po brzegi ludem mknęło kuligiem szalonym po śnieżnym do Hamrów gościńcu wśród śmiechu, gwaru i pieśni wesołej. Ciemnoszafirowe, głębokiego, zimnego tonu niebo, gdzie niegdzie skrzące gwiazdami, zamykało się przed nami w lesie kuźnickim złomami Nosala i Kopieńca, jako przedmurzem wielkiego trzonu tatrzańskiego, roztwierając się tylko zwolna wązkim białym szlakiem zimnym, nad którym górale, uczepieni jedną ręką i nogą sanek naszych, a zawiśli w powietrzu całemi postaciami z toporkami w rękach i w kapeluszach zdobnych szkrzydłami piór sójczych, wyglądali każdy jak Merkury, posłaniec bogów, wiodący nas ku podwojom królestwa cieniów i świateł.
W Kuźnicach w natłoczonej przy kończącym się tygodniu góralami gospodzie uzupełniliśmy zapasy naszej żywności i napojów. Panie musiały wypić po półkieliszku czystej okowity, a my z góralami — podwójną porcyę tejże; nie pijący alkoholu musieli się zadowolnić piwem lub winem. Około godziny szóstej, odprawiwszy konie, ustawiliśmy się w szyjce doliny Bystrego po za kładką do rozpoczęcia wędrówki pieszej. Pochód otwierał Bartek Obrochta, za nim Gustaw i Józek dla torowania drogi, dalej pani D....... panna Stanisława P. i panna Anna z dwoma góralami do straży w towarzystwie pp. B. i Józefa D. Pochód zamykałem sam z dwoma za sobą góralami. Nie obeszło się na razie bez wesołych przeciw porządkowi protestów tych, którzy pragnęliby odmiennego szyku towarzyskiego; ale bez przekonania się o stanowczem bezpieczeństwie drogi, postanowiłem w porządku wskazanym trzymać się surowo szyku gęsiego. Gustaw wstrząsnął ciupagą powietrze i barytonem swoim pociągnął pieśń opryszkową:

Biły się cygany
Na dolinie..
Biły się cygany
Na dolinie..