Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/17

Ta strona została przepisana.

i mężczyzna) mało obyta z górami, a przeto potrzebująca po góralu na osobę do straży.
Zwracam się kolejno do każdego z drugiej partyi, proponując drogę na Zawrat; żaden się nie decyduje: jednemu żona chora w domu, drugi dwie noce z rzędu nie spał, trzeci ma pilny interes, dziś jeszcze do załatwienia.
— Wy Ojtku — mówię do orawca — chadzaliście ze mną po górach przed dziesięciu laty, może i teraz pójdziecie?
— Pójdę — odrzekł.

Ósma godzina minęła, gdy wśród polany pożegnawszy drużynę wracającą do Zakopanego, rozpoczęliśmy pochód z siedmiu osób ku Czarnemu Stawowi. Termometr wskazywał +3° R., bar. spadł o 7.5[1]. Ton nieba zupełnie odmienny od zakopiańskiego. Gdy tam od północy turkusowe przeźrocze przelewało się ku zenitowi w głęboki szafir, przechodzący na południowym wschodzie w mętno-popielatą barwę; tu całe niebo zasnute było tłem perłowym, zbłękicone nieco u zenitu, a zaróżowione blado na kraju całej połowy przylegającej do wschodu. Ani jednego przy tem promienia gwiazdy dziennej; dopiero w trzy kwadranse potem, przy tablicy Tow. Tatr. (z napisem do „Czarnego Stawu“), a więc na połowie prawie drogi do „Czarnej Paszy“ co naprzeciw Karbu kościelcowego, gdyśmy się obejrzeli wstecz, — czubek Magóry pławił się w blaskach słońca, cała zaś dolina pogrążona w cieniu. I tak trwało przez cały czas naszej po niej wędrówki, a więc do samego południa, mimo wciąż jasnego nad nami nieba, ani razu nie zajrzały nam blaski w oczy, co więcej, nie zajrzeliśmy nigdzie refleksów promieni słońca (z wyjątkiem owych blasków magórskich) — do tyla widok jego zasłaniały cienie piętrzących się z trzech stron turni, które w miarę posuwania się naszego naprzód, wciąż rosły w górę, rozszerzały się w szerz, zataczały głębsze koło i wchłaniały nas w siebie, rzucając co raz to głębsze cienie na ten biały u dołu całun, po którym kroczyliśmy. Oprócz tej posępnej gry barw i tonów zasadniczych, mieniły się inne sporadycznie w mniejszych lub większych przestworzach, a również zimne, również blade: za nami całe zbocze magórskie stało w ciągu dwóch godzin w tonie liliowym, wpadającym później kolejno we fiolet i szafir, na lewo w dali

  1. W porównaniu z Zakopanem, gdzie znów termometr wskazywał — 7° R.