Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/40

Ta strona została przepisana.

i ocknąć się na stokach doliny Smreczyńskiej i na każdy sposób nawet do późnej nocy nie doszlibyśmy do Morskiego Oka, do którego zresztą należałoby się spuszczać przez straszne o tej porze wrota Chałubińskiego i po za Mnicha, przy których przewodnik nie mógłby wziąć na siebie odpowiedzialności za całość drużyny.
— Więc róbcie jako się wam zda najlepiej — wołam mu z całem natężeniem głosu: — to rzecz wasza, my za wami pójdziemy.
Bartek skinął ręką przed siebie na lewo i poszedł w kierunku północno-wschodnim. My za nim szliśmy najpierw tym górnego piętra stokiem południowym góry, który się pochyla ku Przedniemu Stawowi od południa, a następnie okalając dolinę wspinać poczęliśmy się na stok północny. Linia kierunku naszego prowadziła zboczem dość stromem, a jednocześnie podnosiła się wciąż w górę ukośnie w lewo ku północnemu wschodowi, a więc z początku odpowiadała mniej więcej kierunkowi letnich wycieczek, chyba o parę metrów wyżej od niego. Całe więc to zbocze wydało się nam teraz więcej stromem niż w lecie, tembardziej, że zamiast pokrycia trawiastego, miało śnieżne o grubych warstwach, które wypełniło jej wklęsłości i utworzyło jednę wielką spadzistość terenu. Przeżynaliśmy ją idąc w poprzek, a jednocześnie wciąż się wznosząc w górę. Mimo głębokiego śniegu, w który zapadaliśmy powyżej kolan, pochyłość nasza przedstawiała się tak stromą, że obie nogi każdego z nas nie mogły się naraz zmieścić przy sobie, aby się oprzeć na nich wygodnie i nasycać wzrok widokiem przepysznie wznoszącego się z przeciwległej strony naszej lewej Wołoszyna, Krzyżnego, Buczynowych. Było się wciąż narażonym na balansowanie na jednej tylko stopie. Trzymając straż tylną, prosiłem co chwila towarzyszów moich na przedzie, aby patrzyli tylko na nogi swoje i pogłębione przed niemi ślady góralskie, a unikali spoglądania w lewą stronę, zarówno na dalszy z drugiej strony doliny Wołoszyn, jak na bliższe od naszej strony pochyłości. Zawrót głowy, lub nieuważne postawienie kroku groziło usunięciem się w dół. Pilnowałem też bacznie, aby nie wyjmowano wpierw tylnej nogi, aż przednia znajdzie dostateczne oparcie w stopaju a cała postawa na zagłębianej w śnieg ciupadze. Panna P....ska czyniła na pozór zadość mym natarczywym uwagom i nale-