Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/6

Ta strona została przepisana.

w nim niezrównana, osłonięta przejrzystym rąbkiem ostrożności zwróciła nań moją uwagę i pozwoliła niebawem odkryć w nim po za pozorną bojaźliwością wysoki stopień inteligencyi i rozwagi połączonej ze stanowczą determinacyą. Gdy zapytani o opinię inni nie mieli nic krom słów pochwały dla niego, postanowiłem stanowczo powierzyć mu przewodnictwo techniczne wyprawy.
Że pełni księżycowej, potrzebnej nam na wszelki wypadek nocnych przepraw, pozostawało tylko dni parę, a znanego mi malarza krakowskiego wraz z barometrem podróżnym nie miałam nadziei oglądania, uznałem niepodobieństwo dalszej zwłoki i w piątek 19 stycznia wyznaczyłem dzień następny w porze południowej jako nieodwołalny termin wymarszu, zapewniwszy się poprzednio na barometrze o znośnym stanie atmosfery i zleciwszy surowo wszystkim trzem moim towarzyszom góralskim zachowanie ścisłej tajemnicy o kierunku wyprawy aż do ostatniej chwili, aby uczynić ich wolnymi od wszelkich postronnych wpływów zniechęcających.
Należało pamiętać o wszelkich drobiazgach niezbędnych w tych bezludnych a zimnych przestworach, wśród których stopa ludzka nie stąpała, począwszy od wiązki suchych szczap smerekowych do rozpalania ognisk, tudzież pochodni i rakiet, a skończywszy na świecach łojowych, dratwie, niciach, igłach, linach i linewkach ratunkowych i t. d. Przy pakowaniu juków torbowych zapomniało się o pedometrze, łaskawie mi ofiarowanym przez dyrektora Dra Chramca, a aparat fotograficzny jedynie możliwy do dźwigania przy naszych siłach ograniczonych, okazał się w ostatniej chwili nie do użycia; natomiast wziąłem z klimatyki aneroid i termometr Reaumura z tem, że jednocześnie z mojemi w górach będą też obserwacye trzy razy dziennie prowadzone w zakładzie przez p. B. pod kierunkiem dyrektora Chramca. Gdy się do tego doda chleb i zapasy żywności dla czterech osób na dni trzy wraz z flaszkami różnych napojów, obuwie, bieliznę, odzienie, naczynia i kociołki do warzenia strawy, to waga każdego juku góralskiego w torbach przenosiła pół centnara.
Biła godzina trzecia po południu w sobotę dnia 20 stycznia, gdy pożegnany przez Zakład Chramcówek i odprowadzony przez dwóch onego gości pp. D. i Z. na Krupówki, kroczyłem tym bulwarem zakopiańskim ku piętrzącym się dumnie przed