Strona:Jan Jeleński - Żydzi na wsi.djvu/16

Ta strona została przepisana.
—   10   —

początek tego, co istnieje od dość dawna w Galicyi i co też w niemałym stopniu przyczyniło się do demoralizacyi ludu tamtejszego.
Karczmy owe są zwykle wolne od wszelkiej kontroli władz miejscowych, a przy swobodzie jakiej używają, stają się prawie zawsze, najwygodniejszemi stacyami dla wszelkiego rodzaju włóczęgów trudniących się kradzieżą.
W ostatnich czasach, coraz częściej można słyszeć o uorganizowanych np. szajkach „koniokradów“ i t. p., ale bo też ilość owych karczem i karczemek samotnych, jest większą dzisiaj niż była może kiedykolwiek.
Spekulant taki, utrzymujący karczmę na uboczu, śledzi dobrze każdy ruch mieszkańców okolicznych wiosek, zna wybornie ich położenie majątkowe, nikt więc tak jak on, nie potrafiłby ułatwiać kradzieży, z których jemu też naturalnie, największe przypadają zyski.
U niego zbierają się zwykle członkowie niecnych spółek złodziejskich, u niego odbywają się narady, u niego organizują się wycieczki nocne, u niego przechowują się skradzione przedmioty; u niego słowem, ogniskuje się wszystko to, co dla ludności spokojnej i pracującej stanowi plagę, a ludziom ze złemi skłonnościami ułatwia drogę do występku.
Krótko mówiąc, ktoby chciał w stosunkach wiejskich zniszczyć spokój, porządek i bezpieczeństwo publiczne, ten nie potrzebowałby robić nic więcej, jeno zakładać karczmy na pustkowiach i osadzać w nich, jak to dzisiaj ma miejsce, spekulantów starozakonnych.
Kategoryę drugą pijawek ludu, stanowią spekulanci, zakładający coraz liczniej po wsiach, sklepiki z artykułami powszedniego użycia.
Równocześnie prawie ze zmianą położenia włościan, zwiększyły się ich potrzeby życiowe. W bardzo wielu miejscowościach ludność wiejska nierównie więcej niż przedtem