Nuciła wciąż przy swojej pracy,
Nad żniwnym sierpem nachylona.
Słucham, snać nigdy mnie nie znuży!
A kiedym odszedł do swych wzgórzy,
W sercu mem pieśń ta jeszcze brzmiała,
Choć ona śpiewać już przestała.
Dziś przez noc całą szalały wichury
I deszcz się w ciężkie przemienił ulewy;
Lecz teraz słońce zabłysło u góry,
Ptactwo poczęło nucić między drzewy;
Grzywacz nad swemi przemyśliwa śpiewy,
Sójka skrzeczącej odpowiada sroce,
Powietrze napełniają szumem rzeki moce.
Kto kocha słońce, rzuca dom; niebiosy
Wielce raduje młody dzionek błogi;
Trawy naokół pełne świeżej rosy;
Po polu pędzi zając szybkonogi
I mgła, rzuciwszy swoje błotne drogi
I promienie w rannych blaskach słońca,
Ucieka, gdzie, nie wiedzieć, bez ładu i końca.
Po trzęsawiskach chodziłem tej pory,
Zającam widział, jak pędził śród niwy,
Szum wód słyszałem i dalekie bory,
Lub nie słyszałem, jak chłopiec szczęśliwy;
Serce me wiosny weseliły dziwy,
Zapominałem o wszystkiem, co boli,
O płonych drogach ludzkich, pełnych melancholji.