Skąpiec z ciebie, skrzętna, skrzętna pszczoło!
Zajęta jesteś bez granic!
Śród nieustannej gromadzisz roboty,
Przez całe lato, swój dobytek złoty,
Bo zima dla ciebie jest na nic:
Naukąś dla mnie, skrzętna, skrzętna pszczoło!
Mało się troszczysz, skrzętna, skrzętna pszczoło,
Jak z twoim trudem wypadnie.
Kiedy ostatni kwiat bluszczu już zwiędnie,
Gdy się twa praca zakończy niezbędnie,
Pan twój wszak miód ci ukradnie —
Biada ci, biada, skrzętna skrzętna pszczoło!
Widziałeś kiedy, czytelniku prawy,
Krzew dziędzierzawy?
Oko, patrzące na to jego liście,
Ma, oczywiście,
Dowód, że tak jest sprawion krzew ten lśnisty,
Iż może zmieszać mądrość ateisty.
Kolcami liść ten otoczon jest dołem,
Jak ostrokołem,
Nic mu nie zrobi stado, co w tym czasie
Obok się pasie.
Lecz skoro tylko podrośnie, jest miękki,
Gładki, bezbronny, że na nic już lęki.
Ciekawe na to lubię rzucać oko,
Wierząc głęboko,
Że w dziędzierzawie można widzieć godło,