Ciche powietrze i odmęty
I statek cichy, jak zaklęty,
Na żagle żaden wiew nie padnie,
Wręga okrętu drzemie na dnie.
Bez szumu, syku wałów moce
Suną po „Dzwonu“ tej „Opoce“;
Tak zwolna rosły, tak spadały,
Że nie ruszyły „Dzwonu Skały“.
Na skale Opat z Abrbrothoku
Umieścił dzwon był na widoku;
Gdy wiatr nad morzem szalał wraży,
Dzwon, płynął z beczką, strzegł żeglarzy.
Strzegł, ostrzegając, kiedy fala
Nad „skałą“ strasznie się przewala,
I ci, widzący, skąd zatrata,
Błogosławili wciąż Opata.
Na niebie słońce lśni radośnie,
Że wszystko życie z szczęścia rośnie,
I ptactwo morskie, krążąc wkoło,
Śpiewa i śpiewa przewesoło.
Jak ciemna plamka się wydała
Beczka na wodzie, gdzie ta „Skała“,
A na pokładzie sir Ralf kroczy
I ku tej plamie zwraca oczy.