Ona, jak feniks, odnowi swą postać,
By w dziejach świeże skrzydła sławy dostać,
By Atenami być po Maratonie:
Wznosi swe sztuki, wymową zapłonie,
Jasna, jak oręż, który w ręku dzierzy!
O, niechże z nieba spłynie strumień świeży
Wielkiej radości, takie szczęścia zdroje,
Coby i życie pochłonęły moje.
Przyjdź dniu, gdy Polska walki nieustanne
Skończy, a słońce zaświeci poranne
Na moim grobie!... Dzień promiennej sławy,
Kiedy w katedrze już wolnej Warszawy
Zalśnią sztandary, zdobyte na wrogu!
Tłum pięknych niewiast dzięki złoży Bogu,
Korni rycerze z zgiętemi kolany,
W tarcze herbowne przystroją się ściany,
Z ołtarzy, pełnych kadzideł, do góry
Hostja się wzniesie; nawy mrocznej mury
Od brzmień organnych zadrżą; wielcy zmarli
Z swoich się grobów na światłość wydarli:
Król Jan, Europy zbawiciel, tu będzie
I Poniatowski świetlany, w ich rzędzie
Stanie Kościuszko. Gromnice płonące
I alleluja radosnych tysiące
Tak się rozleją światłem nieprzebytem,
Że wszystko jednem stanie się zachwytem.
A gdyby losy odwrócić się miały
Od widowiska, tak pełnego chwały
I rabuśników wtargnęło znów morze,
Nie myślcie sobie wy, co te nieboże
Spełniacie zbrodnie, albo milczkiem na nie
Dziś pozwalacie, że to krwi wylanie
Strona:Jan Kasprowicz - Obraz poezji angielskiej T. 4.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.