Strona:Jan Kochanowski z Czarnolasu.djvu/005

Ta strona została uwierzytelniona.

W starym lecz pięknie odrestaurowanym kościele, wznoszącym się we wsi położonéj na lewym brzegu Wisły, przy drodze prowadzącéj z Solca do Tarłowa, właśnie niedzielne nabożeństwo ukończyło się i włościanie miejscowi z wójtem na czele, podążyli do gospody będącéj we wsi a utrzymywanéj wzorowo przez niemłodego, zacnego i sumiennego człowieka. W gospodzie téj, od lat już wielu dzierżawiący ją Mateusz Powała, idąc za radą miejscowego księdza proboszcza, utrzymywał także i sklep z towarami najpotrzebniejszemi dla gospodarzy. Było więc tam żelazo, stal, siekiery, kosy, części składowe pługów, radła, sierpy, piły i pilniki, daléj sól, słonina, sadło, wędliny, cukier, herbata, różne płócienka, perkaliki, tasiemki, igły, szpilki, nici, guziki, skóra na podeszwy, buty, pasy i t. d. Oprócz tego wszystkiego zacny Mateusz miewał i różne książki, Zorzę,