I ty méj śmierci nie płacz; mnie się dobrze dzieje,
Takem bojaźni próżen, jako i nadzieje;
Łaska Pańska nademną; ty mię nie wydawaj,
A cnoty naśladować synu! nie przestawaj.
Cnocie niebo zapłata i wieczne wesele;
W rozkoszach świata tego źle pokładać wiele;
Wszystko to jako trawa czasu swego minie,
Ale sława poczciwa i po śmierci słynie.
O tę się synu! staraj, wszelakim sposobem,
A wdzięczniéj mi uczynisz, niż byś nad mym grobem
Płakał w dzień i w nocy; to wiedz: kto do nieba
Dostał się raz, tego już płakać nie potrzeba.
Pracowite woły moje!
Przy tym lesie chłodne zdroje
I łąka nieprzepasiona.
Kosą nigdy nie sieczona;
Tu wasza dziś pasza będzie,
I ja mając oko wszędzie,
Będę nad wami siedziała
I tymczasem kwiatki rwała,
Kwiatki barwy rozmaitéj,
Które na łubce obszytéj
Usadzę w nadobne koło
I włożę na swoje czoło.