Strona:Jan Kochanowski z Czarnolasu.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

kaźń Pańska, ale jego własna chęć, jego wola w zły nałóg przyprawia. Ktoby mógł wyliczyć jak wiele zwad, jak wiele morderstwa i innych wiele haniebnych rzeczy się dzieje, przez to zbytnie, a niemierne pijaństwo: o czém człowiek po trzeźwu nie pomyśli, to wszystko upiwszy się popełni. Niema nic tak grzesznego, czegoby się on wstydził, żadna taka bezwstydność, którejby się on nie ważył, wszystko mu równo, i Bóg przez pijaka jest nieraz zobelżony. Jak za to są wynagradzani to każdy widzi. Sama natura już, jako niewdzięcznych synów karze, tego na rękach, tego na nogach, ten puchnie, ów gnije; albo owrzadza, albo téż trąd obsypuje, żadnego zdrowego niemasz, a ileż to co nagle pomrze, albo co pobiją? Taką rozmaitą barwę swym dworzanom zwykła niemierność dawać, tak je sobie stroi, tak im służbę płaci. Co u mnie tém więcéj w podziwieniu jest, że ludzie, choć dobrze pamiętają, że pijaństwo zdrowiem przepłacają, a zawsze jednak zbytków swych przestać nie mogą; ani mierności żadnym sposobem naśladować chcą, przez którąby rozum i zdrowie spełna zachować mogli. Albowiem ludzie najlepiéj swą powinność tylko trzeźwo spełniają. A dowcipu swego ku wszelkiéj spra-