Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/106

Ta strona została przepisana.

chodzi mu jak kaprys, i jak kaprys znika. (Autor zwraca uwagę, że stosownie do zapowiedzi swojej, nie wdaje się w sądy o wyższych sferach, i że to wszystko mówi tylko p. Smiechowski.) Na wszelki wypadek powtarzam, że jest to człowiek rozumny i bardzo wykształcony — ma tylko to nieszczęście, że posługuje się bardzo często głupcami, albo oszustami. Na Mitrędze może się jeszcze nie poznał, ale pozna się wkrótce, jeżeli „Orędowniczka“ zabłyśnie całem jego światłem. Dlatego też jesteś niezbędnie potrzebnym p. doktorowi, i on tobie będzie winien wdzięczność, a nie ty jemu. Będziesz pracował jak czarny wół (NB. nie uważałem nigdy, ażeby czarny wół był pracowitszym od siwego, czerwonego lub krasego, ale tak utrzymuje przysłowie), jak czarny wół, powiadam ci, a on będzie zbierał owoce twojej pracy.
— Owocami temi dzieli się przecież ze mną, a to co powiadasz o Skirgielle, jest tylko twojem osobistem zdaniem...
— No, no, daruję ci Skirgiełłę, i zdążam do konkluzyi. Bądź co bądź, masz walczyć z Rakiem, ze stronnictwem, z Rakowiczanami i całym tym taborem, do którego oni należą. Mniejsza o to, czy dzieje się to pod egidą Skirgiełły i Mitręgi, cel zawsze dobry, i będziesz służjł dobrej sprawie, dlatego nie ganię wcale, ale owszem pochwalam, że przyjąłeś posadę w „Orędowniczce“. Tylko trzymaj się, bo będziesz widział, że prędzej czy później „oni“, tj. twoi przywódcy, wywrócą jakiegoś koziołka... a, oto p. dr. Mitręga na koniu!
— Na Machiawelu!
— Powiedz mu odemnie, żeby się także dobrze trzymał, bo go Machiawel zrzuci. Do widzenia.
— Do widzenia.
Z lżejszem nieco sercem, ale zawsze jeszcze mocno bijącem, objął Stanisław nazajutrz po tej rozmowie urzędowanie swoje w redakcyi „Orędowniczki“, Zaraz pierwszego dnia udało mu się oddać temu organowi znakomitą przysługę — spostrzegł bowiem przy korekcie, że zdaniem któ-