Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/107

Ta strona została przepisana.

regoś z pp. współpracowników pewien Milicyanin, osiadłszy w Amsterdamie, „wydoskonalił“ tam, nie mniej i nie więcej, jak tylko „perpetuum mobile“. Szepnął do ucha p. Mitrędze, że perpetuum mobile nie da się wydoskonalić, ponieważ nietylko nie jest wynalezionem, ale wynalezionem być nigdy nie może, że jest to mrzonka średniowieczna, jak kwadratura koła, albo kamień filozoficzny itp. — i kompromitujący artykuł poszedł do kosza, a dr. Mitręga palnął na zasadzie informacyi powziętych od Stanisława taki speech w redakcyi, że Marcin zapomniał nietylko języka w gębie, ale nadto zapomniał tego dnia dać szpakom pełną miarę należącego im się owsa, na który przecież w pocie grzbietów swoich pracowały.
Położenie Orędowniczki było w istocie świetne pod względem materyalnym — pieniędzy nigdy nie zabrakła w kasie. Dzięki niezmordowanym usiłowaniom Stanisława, który pracował dniem i nocą, pismo przybrało pewien zakrój inteligentny, do tego stopnia, że Rak, który dotychczas zbywał wycieczki pism wilkowskich przeciw partyi sokołowskiej lekceważącemi wzmiankami w tej samej rubryce, w której donosił o narodzeniu się cieląt z dwiema głowami, o pomyłkach urzędu telegraficznego i innych moustrualnościach tego rodzaju, obecnie uważał za stosowne polemizować na seryo z organem „redagowanym“ przez dr. Mitręgę — zwłaszcza gdy stosunek tego ostatniego z hr. Skirgiełłą nie był tajemnicą, i gdy grandowie sokołowscy poczęli z obawą zapytywać jeden drugiego, czyli w istocie nie zorganizowała się jaka partya grandów i hidalgów wilkowskich, gotowa wyrugować ich najpierw z łaski opinii publicznej, a następnie, z oberkomisaryatu i oberszpitalnictwa.
Na nieszczęście, jeżeli istniała taka partya, to dotychczas nie objawiła niczem swojego istnienia. Postawienie kandydatury majora Bombogromskiego na ambasadora do Krachenburga, odpowiadało wprawdzie programowi Orędowniczki, ale było ono raczej dziełem Kosturskiego i Pałkiewicza, niż nowej partyi. Wiemy nawet, że nazwisko Bom-