Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/132

Ta strona została przepisana.

do morza, co jest zupełnie mylnem. W zbiorze ustaw, uchwalonych przez Stany tego państwa, znalazłem jednę, której tytuł opiewa: „Ustawa dla ww. kstw. Milicyi i Landweryi z uksiążęconem hrabstwem Sokołowskiem, dotycząca regulacyi wszystkich wód z wyjątkiem morza“. Otóż każdy przyzna, że gdyby tam nie było morza, mądrość ustawodawcza milicyjska nie stanowiłaby dla niego wyraźnego wyjątku, ale owszem, poddałaby je najsurowiej regulacyi, równie jak stawy, sadzawki, potoki i rzeki. Jest tedy morze wprawdzie nie w Milicyi samej — ale Landwerya ma kilka portów, jakoto: Port à Port, Port d’épée, Pasz-Porty i t. d., uskarża się ona tylko na brak mniejszych, zdrobniałych, że tak rzekę, portów, na zbytek bałwanów i na częste zatoki, jakoteż na to, że ma zawsze więcej odpływu, niż przypływu, i więcej niedostatków niż statków. Już wszystkie te skargi same przez się dowodzą najlepiej, że panowie uczeni niedość dokładnie zbadali jeografię ciekawych krajów, które opisuję.
Otóż w jednym z portów, położonych na wybrzeżu Landweryi, miał być wyekwipowany okręt wojenny, zaopatrzony w działa, w załogę, w banderę, w suchary, w pekelfleisz i we wszystkie inne przybory, służące do morderstwa na wodzie. W przekonaniu, że wyprawa ta wyjdzie na dobre Milicyi i Landweryi, hrabia Albin Skirgiełło bez wahania się dał ćwierć miliona idealników na opędzenie kosztów. Okręt ten miał krążyć na tyłach Laputańczyków i przecinać im dowóz żywności i potrzeb wojennych, a w razie potrzeby wpłynąć na rzekę Plejtę i rozprawić się stanowczo z nieprzyjacielem.
— A to genialny plan! — zawołał sekretarz Kluszczyński. — Żałuję, że już mi wiek nie pozwala wziąć w nim udziału, bo za młodu, panie tego, byłem wybornym wioślarzem! Pamiętam raz, w Stawiczanach na sadzawce... ale to nie ma nic do rzeczy. Więc zapewne już wszystkie posady są obsadzone?
— Tak, mniej więcej — odparł dr. Mitręga. — Brakuje jeszcze ponoś tylko admirała portowego.
— Admirała portowego? Cóż to za godność?