Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/134

Ta strona została przepisana.

trzeba zaklinać, błagać... a każdy skrobie się w głowę. Ale zrobi się, zrobi się! Już ja im to wyperswaduję!
— Innym trzeba perswadować, ale sekretarz to i bez perswazyi weźmie kilka akcyj...
— Ja, panie dobrodzieju? O, na mnie teraz ciężkie czasy! Wydaję córkę za mąż, za pańskiego współpracownika, Wołodeckiego. Bardzo porządny i zdolny młody człowiek, ale goły jak turecki święty.
— Ej — pomyślał dr. Mitręga — mój Wołodecki widzę nie próżnował w mojej nieobecności. Żartuje sekretarz — dodał głośno — w pańskiem położeniu kilka akcyj po sto idealników, to bagatelka!
— Jak honor kocham, panie dobrodzieju, musiałbym sprzedać papiery ze stratą! Ale zrobi się, zrobi... później.
— Liczę na pana sekretarza!
— A ja także liczę na pamięć pana doktora w sprawie tego admiralstwa.
— O, to bagatelka! Zrobi się z pewnością!
Ale jakoś nic się nie zrobiło. Najpierw p. Oxenschlep i inni, którym polecono wyekwipowanie wyprawy morskiej, mieli wiele trudności z zakupnem odpowiednich przyborów. Trwało to parę miesięcy, a gdy dali znać, że już wszystko gotowe, ktoś doniósł o tej gotowości władzom chaockim. Chaocya, jako odpowiedzialna za zewnętrzną politykę Milicyi i Landweryi, przedsięwzięła środki ostrożności. Uwięziono jednego i drugiego z armatorów; u jednego znaleziono w kuferku moździerz kościelny, przeznaczony zapewne do wykończenia uzbrojeń floty landweryjskiej, u drugiego schwytano banderę. Nakoniec w porcie, przeznaczonym na punkt wyjścia ekspedycyi, zabrano stary prom, jako podejrzany o zamiar naruszenia neutralności, a jednocześnie odkryto spisek czerwony i skonfiskowano pistolet, jakoteż obydwa noże kuchenne. Idealników nigdzie nie było; właściciel moździerza zapewniał później, że za powierzoną mu sumę nabył cztery działa Armstronga z amunicyą, które mu zabrano; a właściciel bandery w podobny sposób tłumaczył się, że mu wzięto z tłumoka liny, żagle, kotwicę i śrubę