jak hr. Albin Skirgiełło. Kilka słów wystarczy na wytłumaczenie tej zagadki.
Doktor Mitręga, jak większa część ludzi, posiadał, jak wiemy, małą tylko cząstkę tej ziemi, która nam jest przeznaczoną na mieszkanie i na wyżywienie, ale natomiast, również jak wielka część ludzi, posiadał zastanowienia godną ilość ciotek. Nie wiem, czem to się dzieje, ale to pewna, że żaden członek rodziny nie zwykł pojawiać się w tylu naraz egzemplarzach, co ciotka. Ztąd nic dziwnego, że dr. Mitręga, posiadając w każdym zakątku Milicyi najmniej po jednym egzemplarzu, miał ich dwa w samym Wilkowie, gdzie koncentruje się wszystko, co Milicya ma najlepszego, a zatem i ciotki.
Były to dwie niemłode już osoby, panna Klotylda Szlachcińska i młodsza od niej nieco pani Róża Swatalska. Mieszkały razem, miały wspólną kucharkę, wspólną pokojówkę i wspólnego lokaja w czarnym liberyjnym fraku z białemi cynowemi guzikami, ale nie wynika ztąd bynajmniej, ażeby między niemi panowała zupełna harmonia. Owszem, w teoryi i w praktyce zachodziły tam różne dyagonalne czy dyametralne — lub według purystów, przekątne lub średnicowe — różnice zdania. W teoryi, panna Klotylda przesiąkniętą była nawskróś zasadami arystokratycznemi, a to na mocy najpierw swojego urodzenia i różnych koligacyj, a potem z powodu, iż większą część życia przepędziła jako rezydentka w różnych spokrewnionych z nią lub niespokrewnionych domach grandów milicyjskich lub takich hidalgów, którzy mając granda w liczbie dalszych swoich kuzynów, pilniej jeszcze od grandów przestrzegają tej różnicy stanów, jaką tworzy urodzenie. To było nawet powodem, że zmuszony jestem nazywać ją „panną Klotyldą“, jakkolwiek może za młodu przyroda nie poskąpiła jej była swoich darów. Ale niechaj najpiękniejsza panna pojawia się zazwyczaj w jednym i tym samym salonie i powozie, w jednej i tej samej loży i t. p. z dziedziczką znaczniejszej fortuny, a serca wielbicieli jakimś dziwnym instynktem wiedzione zwrócą się zawsze odrazu w tamtą
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/143
Ta strona została przepisana.