stronę, i każda rezydentka, jako podejrzana o bezposażność, zostaje zwykle starą panną. Pani Róża natomiast wyszła za mąż jeszcze z rodzicielskiego domu, za człowieka niezbyt świetnej paranteli, i już dla samej konsekwencyi spierała się zawsze z panną Klotyldą zawzięcie, że antenaty, herby i t. d. są zupełnie niepotrzebnym balastem w życiu.
W praktyce znowu, Piduś, pincz pani Swatalskiej, nie umiał nigdy wejść w przyzwoity modus vivendi z Minionką, koteczką panny Klotyldy. Grdy pojawiła się na podłodze lub na innem miejscu dla niego dostępnem, kudłał jej prześliczne jedwabne futerko, a gdy się schroniła cokolwiek wyżej, otrzymywał od niej tak srogie napomnienie pazurkami, że jęki jego budzić musiały współczucie wszystkich serc, nieprzejętych bezwzględną stronniczością dla rodzaju kociego. W pierwszym wypadku, panna Klotylda karciła srodze Fidusia rączką od parasolki, w drugim, pani Róża narażała swoje pulchne rączki na pazurki Misionki — w każdym zaś, stronnictwo Fidusia cierpiało.
Mściło się ono natomiast w innym kierunku. Panna Klotylda była szczupłą, skłonną do bólu zębów, do reumatyzmów i do innych cierpień, których powodem bywają przeciągi. Dostawała ich nawet przez sympatyę, jeżeli np. spostrzegła, że w domu po drugiej stronie ulicy okna i drzwi otwarte były na przestrzał. Pani Róży natomiast, osobie bardzo dobrej tuszy, brak było wiecznie powietrza, i ztąd kwestya otwierania i zamykania okien i drzwi stanowiła często przedmiot zawziętych sporów, rzadko wychodzących na korzyść całości szyb i na tryumf stronnictwa Minionki. Wiadomo bowiem, że gdyby okno zamknięte było przez cały tydzień, a raz tylko na kwadrans, niepostrzeżenie zostało otwartem, to w połączeniu z dziurką od klucza lub inną szparą w drzwiach może ono wywołać cały szereg objawów reumatycznych. Takiemu to podstępnemu otworzeniu okna przez mścicielkę Fidusia, zawdzięczała panna Klotylda, że kilka dni swojego żywota zmuszoną raz była przepędzić na stołeczku, który stał przed fortepianem i obracał się naokoło swej osi — dostała bowiem postrzału w szyi
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/144
Ta strona została przepisana.