— O, ta bagatelka! — zawołał doktor, rumieniąc się naprawdę. — Wołodecki uparł się, ażeby o tem donieść w Orędowniczce. Opierałem się temu z początku, ale przekonał mię dowodząc, że dobry przykład zachęci innych obywateli do ofiar, które ocalić mogą wiele zacnych rodzin od ruiny ostatecznej. Moi dzierżawcy są zresztą moją bracią, bardzo dobrą i starą szlachtą.
Tą byli w istocie, w każdej karczmie bowiem siedział szlachcic, wywodzący się od Judy, który był synem Jakóba, który był synem Izaaka, który był synem Abrahama, który przyszedł z Ur, w ziemi chaldejskiej, w dolinę Jordanu.
— P. Wołodecki także ma panu wiele do zawdzięczenia.
— O, cóż znowu! Zresztą jest to bardzo dobry chłopak. niezmiernie wdzięczny, przywiązany do mnie i zdolny. Lubię go najlepiej ze wszystkich moich podwładnych.
Każda narzeczona wolałaby zapewne, ażeby jej narzeczony lubionym był przez swoich przełożonych, ale wolałaby jeszcze bardziej, ażeby ich wcale nie miał. W sposobie, jakim przemawiał dr. Mitręga, było coś upokarzającego dla niego, a tem samem, dla przyszłej jego towarzyszki życia. Dobrze jest być „dobrym chłopakiem“, ale niedobrze mieć protektorów, którzy konstatują w ten sposób protekcyonalny wobec panny, która jest przedmiotem wszystkich myśli „dobrego chłopaka“.
— To uznanie z pańskiej strony — rzekła panna Kluszczyńska — jest jedyną rzeczą, której można zazdrościć p. Wołodeckiemu.
— Przepraszam, znalazł on przecież gdzieindziej uznanie, godne zazdrości.
— Czy to kompliment, czy jest w tem co prawdy? — pomyślała panna Natalia — i rozważywszy rzecz nieco, zakonkludowała, że dr. Mitręga mówił prawdę, może nie chcąc, a może chcąc... Strategia i taktyka nakazują, jeżeli się jest w niepewności co do zamiarów przeciwnika, przedsięwziąć tak zwany forsowny rekonesans. Panna Natalia
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/156
Ta strona została przepisana.