nisława. Młody człowiek, który kocha się w kim innym, ma zawsze tę jednę przynajmniej wadę w oczach każdej panny, chociażby ta w nim sama najmniejszego nie znajdowała upodobania — ale jeżeli jest już początek takiego upodobania, a tatko z całą powagą, jaka mu z wieku i urzędu przysługuje, przeprowadza dowód, że ten młody człowiek właściwie wcale nie kocha się w tamtej drugiej pannie, ale mu się to tylko zdaje — to tatko lepiej zrobi, gdy pójdzie spać, nie powiedziawszy ani słowa. Zresztą, zobaczymy.
Przypadek sprowadził na drugi dzień w mieście pana Smiechowskiego ze Stanisławem. Ten ostatni był jeszcze smutniejszym, niż kiedykolwiek, i wyjątkowo skłonnym do wylań serdecznych. Wyspowiadał się tedy przyjacielowi z dziwnego zakroju, jaki przybrał był od pewnego czasu jego stosunek z panną Natalią.
— Nie rozumiem, o co chodzi — dodał na końcu — ale powiedziała mi wręcz, że „zawsze coś nas będzie rozłączać“.
— Powiedziała ci to? A więc, chyba wie...
— Co wie?
— Ha, nie powinienbym był może wyrywać się z tem, ale kiedy już zacząłem, muszę skończyć. Czy nie uważałeś przypadkiem, że Kluszczyński boi się mnie niepospolicie?
— Uważałem, ale...
— Nic, ale. A ciebie nie boi się trochę?
— To jest... raz, kiedy z polecenia jego żony, przypomniałem mu, czyim jestem synem, zmieszał się jakoś tak niespodzianie...
— Otóż widzisz, ten pan Kluszczyński, na oko jeden z najgłupszych ludzi w całym Wilkowie, jeden z tych ludzi, których od tak dawna świat przywykł nazywać „poczciwymi“, że poczciwość stała się niemal synonimem niemądrości, ten pan Kluszczyński jest w gruncie jednym z największych urwisów, jakich wydała Milicya wraz z Landweryą i uksiążęconem hrabstwem Sokołowskiem. Rzecz miała się tak. Przed laty, kiedy ty ledwie zaczynałeś chodzić, a ja już byłem uczniem szkół łacińskich, twój ojciec
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/171
Ta strona została przepisana.