tecznie potrzebowałby zabezpieczenia, że Natalia nic nie uroni ze swojego kapitału. Dr. Mitręga, w odpowiedzi na to, żachnął się dość gwałtownie, i rzekł cierpko, iż o takiem zabezpieczeniu należało mówić przed ślubem, nie zaś uwodzić go nadzieją i wprowadzić w ambaras w chwili wyjazdu za granicę. On, który przez całe życie nie miał nigdy ani grosza długów, zmuszonym będzie teraz zapożyczać się, bo przecież dla kaprysu teścia nie odłoży na później i na śmiech ludzki, projektowanej podróży. Tu pan Kluszczyński, widząc, że nie ma innej rady — jak to zresztą po części z góry przewidywał, jął proponować różne wypłaty częściowe, od dziesięciu tysięcy idealników w górę^ podczas gdy bezpieczeństwo posagu Natalii miało polegać na tem, że znaczniejsza jego część zostanie w ręku ojca i dr. Mitręga pobierać będzie po pięć od sta rocznie od tej sumy. W końcu, jak to mówią, krakowskim targiem stanęło na tem, że p. Kluszczyński wypłaci zięciowi 50.000 id., a resztę zatrzyma na procencie u siebie, ale dr. Mitręga da mu pokwitowanie przy świadkach, dajmy na to, przy obecnych w drugim pokoju drużbach. Szanowny doktor nie miał atoli ochoty wtajemniczać tych panów w swoje stosunki finansowe — zważywszy, iż powiedział im był poprzednio w sekrecie, jako posag jego żony wyniesie okrągło pół miliona. Na szczęście zaproszeni byli także na śniadanie pp. Abel i Bandura, radcy dyrekcyi Banku Filodemicznego, i ci w tym wypadku zastąpili drużbów. P. Kluszczyński wyjął z biurka kwit oddawna przygotowany i plik papierów, i dr. Mitręga, od dłuższego czasu niecierpliwie spoglądający na zegarek, podpisał w obecności dwóch świadków dokument, który tylko pobieżnie przejrzał, i mocą którego zeznawał, iż otrzymał od Wgo Kluszczyńskiego 50.000 jako posag jego córki Natalii, stosownie do umowy ustnie zrobionej, i że „z sumy tej tytułem posagu gotówką i całkowicie mu wypłaconej“, Wnego Kluszczyńskiego kwituje. Świadkowie byli obecni przy wyliczaniu pieniędzy, które, ku pewnej konfuzyi dr. Mitręgi, nastąpiło nie w gotówce, ale w zapisach renty chaockiej — tylko że zamiast 50, wypłacił pan
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/195
Ta strona została przepisana.