życzyć od niej jej szmaragdowy garnitur, złożony z dyademu, naszyjnika, kolczyków i naramienników, i uzyskać na zastaw tych kosztowności pieniądze na zapłacenie hotelu i na drogę. Ale dr. Mitręga nie mógł się na to zdecydować, i tłumaczył się sam przed sobą, że przed kobietami należy ile możności taić podobne drobne przykrości, bo biorą je sobie zbyt mocno do serca itd. W istocie zaś dr. Mitręga, choć nie przyznawał się do tego przed sobą samym, nie chciał nawet wobec własnej żony przyznać się, do jakiej ostateczności jest przywiedzionym. Tymczasem myśl o szmaragdowym garniturze zrodziła w bystrym jego umyśle inną. Wychylił się z powozu i zawołał:
— Do jubilera Steinschleifa!
— Panie Steinschleif — rzekł, wyskoczywszy z ekwipażu, którego drzwi otworzył mu pożyczany, ale suto wygalonowany lokaj — nieszczęście mnie prześladuje: jeszczem się dobrze nie wyspał po wczorajszym balu dworskim, na którym, nawiasem mówiąc, pańskie rubiny przecudny efekt sprawiały, a oto dziś znowu musimy iść na wieczorek prywatny, i mojej żonie zachciało się znowu nowego garnituru. Tylko, oczywiście, garnitur musi być tym razem skromniejszy.
— Pani hrabina ma ciemne włosy, nieprawdaż?
— Tak jest.
— W takim razie, jak sądzę, doskonale jej będzie do twarzy w tym garniturze z topazów.
— A cena?
— Dwa tysiące. Za pożyczenie, dwieście.
— Co się zaś tyczy kaucyi, zapewne tym razem mniejsza wystarczy?
— Kaucya stosuje się do wartości.
— Więc daję panu tutaj pięć tysięcy w tych samych obligach, co pierwej. Jak pan widzisz, w piśmie urzędowem stoją one po 90, a więc zostawiam przeszło dwa razy więcej niż biorę, spuszczając się na firmę i rzetelność pańską.
— Panie hrabio, pierwszą cnotą kupca jest rzetelność! Czy mam odesłać garnitur do hotelu?
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/206
Ta strona została przepisana.