Druga kwestya tyczyła się, jak wiemy, nominalnej wartości doręczonych doktorowi Mitrędze zapisów renty, mniejsza o to, jakiej. Kwestyę tę poruszono dopiero, obmówiwszy obszernie pierwszą, tj. gdy już pan Kluszczyński przekonał się, że jego zięć sprzedał wszystkie papiery, i że jakoś nie bardzo jest pewnym, czy były papierowe, czy srebrne. Teraz utrzymywał, że nominalna suma wynosiła nie 62,550, ale 75,250 idealników, co według kursu renty srebrnej przeszło 66 za sto wynoszącego, odpowiada okrągłej kwocie 50 tysięcy w gotówce. Dr. Mitręga protestował, powoływał się na swoje notatki, które miał w pugilaresie, a których teraz znaleść nie mógł — p. Kluszczyński był bardzo oburzonym, aż w końcu zawołał:
Aaa! A może ty nie uważałeś! Tam było rzeczywiście 60.000 sztukami po 1000 idealników, ale były także trzy sztuki po 5000, a reszta drobnemi. Może ty przeoczyłeś i dałeś się komu oszukać! A toby była ładna historya!
Dr. Mitręga zapewniał stanowczo, że nic nie przeoczył; p. Kluszczyński obstawał przy swojem, i w końcu tak się rozsierdził, że posłał natychmiast po panów Abla i Bandurę, jako świadków wypłaty. Przybyli pp. Abel i Bandura, i zastali panią Natalię zapłakaną, p. Kluszczyńskiego mocno zirytowanego, a dra Mitręgę w łóżku. Gdy im powiedziano o co chodzi, poczęli niezmiernie potężnie myśleć i przypominać sobie, ale przypomnieć sobie nic nie mogli. Dopiero gdy im powiedział p. Kluszczyński:
— Ależ pamiętacie przecież, że wypłaciłem 50, 000 w zapisach renty srebrnej, po kursie 66 i ćwierć za sto, że dałem 60 sztuk po 1000 idealników, 3 po 5000, dwie po sto, a jednę na pięćdziesiąt, i że przy was liczyłem sztuki i obliczyłem, ile są warte w gotówce.
— A to, to pamiętam doskonale! — zawołał p. Abel — nawet przypominam sobie, że jedna sztuka na 5000 była zupełnie żółta!
— A druga splamiona była atramentem, tak oto na rogu; pamiętam doskonale! — zawołał pan Bandura.
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/212
Ta strona została przepisana.