Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/23

Ta strona została przepisana.

listę czerwoną. Lista Ciemięgo wców, pamiętaj, będzie zielona; dowiedzieliśmy się o tem z drukarni. A możebyś tak szepnął na ucho chłopakom, niechby przyszli na galeryę i sykali, gdy będzie mówił Ciemięga, a jak my będziemy mówili, to niech krzyczą: Wiwat kandydat narodowy!
— Ale któż jest tym... kandydatem narodowym? — zapytał pedagog, odurzony wirem akcyi politycznej, w którą go wciągano, a nieposiadający się z radości, że ojciec panny Natalii daje mu takie dowody zaufania i sympatyi.
— Już ty się tem nie turbuj, kochany Stasiu! — zawołał sekretarz, całując go w policzki. — Idź tylko i spisz się gracko! A nie zapomnij: nasza lista czerwona; antinarodowa zielona! Idźże, a zwijaj się, i daj mi znać około południa, co zrobiłeś.
Staś wyszedł, pożegnany po ojcowsku przez sekretarza, i wymieniwszy uścisk ręki z Dr. Mitręgą, który go zapewnił, że będzie uszczęliwionym, jeżeli będzie mógł pielęgnować nadal tak miłą znajomość.
— A co, panie tego, nie mówiłem? — zawołał, tryumfując sekretarz po odejściu swego młodego przyjaciela politycznego. — Mamy już dwieście głosów jakby w kieszeni, bo to najpierw profesorowie, to prawdziwa inteligencya, a powtóre, pytam szanownego doktora, który też ojciec rodziny zechce zadzierać z profesorami na tydzień przed egzaminami, ażeby jeszcze chłopcu palnął dwójkę? Ho, ho, znam ja moje miasto, i nie Skirgielle zaczynać ze mną!
— Co do mnie, przyznam się, że nie pojmuję, dlaczego panowie wszyscy widzicie uosobienie zasad arystokratycznych w Skirgielle. Przecież nie on jeden tylko jest hrabią!
— Ale panie... on panie tego... — prawił sekretarz z miną niezmiernie tajemniczą, nachylając się do ucha swemu gościowi.
— Co, panie?
— On... dąży do... dyktatury!
— Ha, być może, ale widzimy przykłady w historyi, że dyktatura zawsze najściślej łączy się z demokracyą. Kto