odsetków tych wpłynęło razem około 10.000, a tymczasem zbliżał się termin wypłaty czwartego kuponu, do którego potrzeba było doliczyć niemniejszą superdywidendę, niż przeszłego roku, jeżeli chciano robić dalsze operacye i utrzymać kurs obligów na giełdzie. Potrzeba tedy było 35 tysięcy — niedostawało 25 tysięcy, a sprawozdania ajentów z prowincyi były coraz bardziej opłakane, bo dłużnicy ani myśleli o dotrzymywaniu terminu. Wobec tego faktu, p. Kluszczyński wraz z dr. Mitręgą ułożyli genialny plan dalszej emisyi obligów, na który zgodziła się cała Rada zarządzająca. Przyznała ona jednocześnie dr. Mitrędze na klucz Zrębowski 50.000 pożyczki, i szanowny dyrektor miał nadzieję zrealizować ją wkrótce, zapłacić około 30.000 należących się bankom i zostać z 25ma tysiącami gotówki w kieszeni.
Plan ten był atoli dopiero naszkicowanym, istniał bowiem zaledwie od dwudziestu czterech godzin, tj. od powrotu dr. Mitręgi z Krachenburga. Najgenialniejszy plan nie da się odrazu zmienić „na drobne“, a tych było bardzo potrzeba dr. Mitrędze, bo właściciel pysznego pomieszkania, które zajmował, nie otrzymawszy oddawna czynszu, przedsięwziął był energiczne kroki sądowe. Pani Natalia, którą mąż utrzymywał w ciągłej niewiadomości rzeczywistego swego stanu interesów, była mocno zaniepokojoną. Do sypialni jej wtargnął był właśnie tego poranku woźny sądowy i doręczył jej jakiś papier. Było to wezwanie do dr. Mitręgi, ażeby natychmiast opuścił zajmowane w domu p. X. pomieszkanie, pod groźbą fizycznego przymusu. Dr. Mitręga uspokoił żonę, i poszedł pomówić z właścicielem, któremu raz jeszcze zaimponował miną niezrównanej pewności siebie. Właściciel zdecydował się czekać jeszcze trzy dni. P. dyrektor mocno zirytowany temi wszystkiemi zajściami, udał się do Banku, gdzie zastał p. Bandurę, p. Abla, i dr. Cygańskiego, tj trzech członków zarządu, w żywej dyskusyi z p. Kluszczyńskim. Powodem tej dyskusyi było, iż według wiadomości zasiągniętych przez pp. Abla i Cygańskiego, kasyer Banku Filodemicznego, p. Salewicz, przegrać miał temi dniami w karty około 1000 idealników.
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/237
Ta strona została przepisana.