Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/244

Ta strona została przepisana.

Stanisław ocknął się z dumania o niczem i zwrócił się ku jadalnemu pokojowi, ale nim postąpił krok, stanęła przed nim Marynia z opłatkiem w ręku.
Chciała coś mówić, ale zarumieniła się tylko, patrząc mu w oczy. Jakie dziwne, jakie słodkie było jej spojrzenie! Jak wyraźnie mówiły jej usta, chociaż poruszały się, nie mogąc zartykułować żadnego wyrazu! Jak piękną była w tem zakłopotaniu! Podała mu rączkę, rączka drżała... całe dziewczę drżało — i wielka tajemnica serduszka, w kształcie małej łezki, błysła na rzęsach, zdając się mówić: Niech mię pan Stanisław kocha!
Niech kocha! Czy wolno kochać człowiekowi, który* ma sześćdziesiąt idealników przychodu miesięcznie, oddanych na spłatę długów? Czy wolno mu zwłaszcza kochać pannę ze znacznym posagiem? Czy wolno mu nadużywać przyjacielskiego zaufania, z jakiem go Władysław przyjął do swego domu? Nie, powiedział sobie w duszy, stokroć nie! Byłem szalony, gdy nie umiałem stłumić w sobie moich uczuć dla Natalii, ani oderwać się stanowczo, raz na zawsze, od jej widoku — powinienem był pamiętać, com winien własnej mojej godności i miłości własnej. Teraz jeszcze czas zerwać — od przyszłego miesiąca ustaje wypłata moich długów, mogę nająć sobie pomieszkanie i stół gdzieindziej. Właściwie nie powinienbym tu zostać dłużej ani chwili, ale co począć? Nie mam czem teraz zapłacić pomieszkania, a zresztą, takie raptowne postanowienie wydałoby się dziwnem Smiechowskiemu, nalegałby na mnie, wypytywałby się o przyczynę, a nie wiedziałbym, co mu powiedzieć. Za tydzień powiem mu, że od pierwszego lutego nie mogę udzielać lekcyi Mundziowi i że mu znajdę innego nauczyciela...
Z takiem nieodwołalnem postanowieniem w duszy, Stanisław, jak powiadam, widział świat w bardzo posępnych barwach. Teraz dopiero czuł, jak ciężkiem brzemieniem ubóstwo nieraz przygniata człowieka, jakie na niego wkłada nieubłagane obowiązki. Wobec Kluszczyńskich miał on skrupuły, które usunęła chwilowo owa niespodzianka pieniężna,, jaką sprawił mu hr. Łapiński. Wobec Smiechowskich czuł,