zdolni do popełnienia karygodnego czynu, prędzej znajdą dla nich środki ratunku. Tak było i tym razem.
— Ja sądzę — rzekł Stanisław — że gdybyś pan napisał bilet do żony tej treści, iż nagłe interesa, któreby dokładnie wymienić należało, zmuszają pana do wyjazdu, i gdybyś pan w istocie znikł w Wilkowa na kilka dni, wszystko dałoby się jakoś ułożyć: wszak wracając z podróży, mógłbyś pan, równie dobrze jak dzisiaj, wytłumaczyć się przed sądem, że pieniądze, o które chodzi, masz pan w kasie podręcznej...
— Zapewne, ale nie mam ani mizeraka w kieszeni na drogę!
— Na to mogę poradzić po części — odparł Stanisław, przeszukując swoje kieszenie i szufladę biurka.
Na szczęście czy na nieszczęście, odesłał mu był księgarz należytość za tomik poezyj, które miał wydać pod pseudonimem „Lelum Polelum“. Razem z jego „kasą podręczną“ było tego około pięćdziesięciu kilku idealników. Z tych Stanisław wręczył okrągłych pięćdziesiąt dr. Mitrędze i wyprawił go w drogę, przyrzekając mu wykonać wszelkie polecenia, jakieby mu nadesłał listownie. Szanowny doktor wyszedł równie chwiejnym krokiem jak przyszedł.
Wołodecki pozostał znowu sam ze swojemi myślami i z resztą swoich idealników. Myśli plątały mu się w głowie w sposób tak nieznośny, że chwilami obawiał się, iż postrada zmysły. Co, jak, kiedy powiedzieć Smiechowskiemu? Jak przeboleć utratę Maryni? Jak przyjść w pomoc Mitrędze, dla którego poczuwał się jeszcze zawsze do długu wdzięczności? Ani razu bowiem nie przyszło mu na myśl, że dług ten oddawna z lichwą był spłacony, i że zresztą p. Mitręga wpadł tylko w łapkę, którą sam nastawił — dlaczegóż bowiem był wczoraj tak nieubłaganym dla Salewicza, skoro mógł wiedzieć, że śledztwo sądowe raz rozpoczęte, wyprowadzi na jaw i jego sprawkę? Jeżeli Stanisław robił tę uwagę, to utwierdzała go ona chyba w przekonaniu, że dr. Mitręga popełnił jedynie lekkomyślność, a nie zbrodnię. Ale jak mu pomódz? Naruszyć kapitalik matki o pięć-
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/252
Ta strona została przepisana.