trochę ze Stanisława, uściskał go i obiecał mu nawet, że pójdzie dowiedzieć się, czy nie ma jakiego sposobu ratowania dr. Mitręgi. Obietnicę tę wykonał natychmiast, podczas gdy Stanisław, jak gdyby nie wygrał właśnie ćwierć miliona idealników, wrócił do redakcyi.
Dla dr. Mitręgi nie było ratunku. Sędzia śledczy miał w ręku kwity, wydane owemu ajentowi banku, a podpisane przez p. Kluszczyńskiego i dr. Mitręgę. Kazał także otworzyć szafkę p. dyrektora Banku Filodemicznego i znalazł w niej księgę, w której ręką dr. Mitręgi wpisane były kwoty odebrane od ajenta. P. Kluszczyński, przesłuchany w sądzie, dokąd go natychmiast wezwano, oświadczył, że nie odbierał tych pieniędzy, ale że blankiety kwitów z jego podpisem znajdowały się w posiadaniu dr. Mitręgi. Tymczasem doniesiono sędziemu, że dr. Mitręga, zamiast stawiać się na wezwanie, które mu doręczono, wybiera się w drogę. W skutek tego, proszono p. Kluszczyńskiego, ażeby się zatrzymał „na chwilę“ w pokoju sędziego śledczego i uchwalono uwięzić tymczasowo p. Mitręgę, jako podejrzanego o zamiar ucieczki. Uchwały tej niepodobnaby było powziąć i natychmiast wykonać, gdyby nie ów nieszczęsny aksamitny garnitur myśliwski, bez którego p. Mitręga nie chciał ruszać się z Wilkowa. Tak to, każdy człowiek ginie od własnej swojej broni. Bronią dr. Mitręgi był, jak wiemy — szyk.
Przed sędzią, dr. Mitręga nie mając pieniędzy, nie mógł wspominać nic o „kasie podręczneja, w której zostawił je przez zapomnienie. Wpadł na niefortunny pomysł twierdzenia, że pieniądze musiał odebrać p. Kluszczyński. Pytano go dalej, czyli jego zdaniem Bank Filodemiczny nie znajduje się w stanie niewypłacalności, zwłaszcza, iż sąd z porównania ksiąg i stanu kasy odniósł był wrażenie, iż w istocie instytucya ta płaciła wierzycielom swoim procenta pożyczonym od nich kapitałem póty, póki tego ostatniego nie wyczerpała, a obecnie zupełnie niemal pozbawioną jest funduszów. Dr. Mitręga nie umiał w tej mierze dać dostatecznych wyjaśnień, powoływał się tylko na członków Rady zarządzającej, którzy o wszystkiem najlepiej wiedzieć
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/259
Ta strona została przepisana.