Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/41

Ta strona została przepisana.

— Ja nic nie wiem — odrzekł Wołodecki — ale skoro p. Smiechowski sam to powiada...
— A, powiada, powiada! Mój panie — ciągnął dalej p. Wtorkowski, czupurząc się i podskakując ku Smiechowskiemu — jeżeli tak jest w istocie, to pan jesteś podłym nikczemnikiem, pan, pan, pan!
— Kto? — zawołał „krotochwilnik narodowy“, podnosząc laskę.
— Pan! — krzyczał Wtorkowski, wykonując jednocześnie zadziwiająco szybki ruch gimnastyczny, dzięki któremu znalazł się o dziesięć kroków od krotochwilnej laski.
— Kto? — zapytał znowu Smiechowski, postępując zwolna naprzód.
Zadaniem dyplomacyi nie jest czynny udział w walce. Uznał to p. Wtorkowski, i rozpoczął szybko odwrót, przyczem atoli, za przykładem starożytnych Partów, i ku wielkiemu zdumieniu przechodniów, obracał się od czasu do czasu i miotał pociski na przeciwnika wołając: Pan, pan, pan! Jakiś dorożkarz, nie wtajemniczony w pobudki tego dziwnego zachowania się, wpadł na domysł, że ma przed sobą obywatela, wracającego do domu po zbyt obfitem śniadaniu, zatrzymał konia i zapytał usłużnie:
— Może podwiozę?
P. Wtorkowski chwycił się tej myśli, wskoczył do powozu, i tym sposobem nie uszedł, ale ujechał z placu boju.
— No — rzekł p. Smiechowski do Stanisława — teraz możesz być spokojnym, za parę godzin Kluszczyński dowie się o wszystkiem, i będziesz zupełnie zrehabilitowanym, i zostanie tylko dzisiejszy numer Orędowniczki, który będzie świadczył przeciw tobie, i który w tej chwili zapewne już jest w druku i niezawodnie przedstawia cię jako najokropniejszego łotra pod słońcem. Ale nie rób sobie nic z tego, pojutrze wybielą cię na nowo, i będziesz mógł znowu wpatrywać się od czasu do czasu w czarne oczy panny Natalii i wzdychać. A propos, powiedz no mi, czy doprawdy chcesz się żenić?