— Bo chciałem sobie najpierw ulżyć, a potem dać ci zbawienną naukę. Nie uwierzysz, jak dalece drobne przykrości tego rodzaju złożyć się mogą na jedno wielkie prawie-nieszczęście, zwłaszcza przy mojem usposobieniu.
— To prawda, w szkołach nazywano cię zawsze panem Porządnickim; nie mogłeś znieść pyłku na stole albo na surducie.
— Widzisz, co teraz znosić muszę. Uważaj, że między innymi nie mogę mieć przy sobie dziecka, które niezmiernie kocham. Chłopcem, gdy podrośnie, zajmę się sam, ale dziewczyna, choć da Bóg nie będzie bez grosza, musi przywyknąć do kobiecego ładu i składu, bo inaczej będzie nieszczęśliwą, jak Alojza. A ta, wierz mi, że jest nieszczęśliwą. Czuje ona dobrze, że wszystko idzie nie tak, jak powinno — cóż, kiedy przy najlepszych chęciach nie potrafi urobić tak, żeby było inaczej. Nieraz przeprasza mię, obiecuje, że wszystko w domu będzie jak w pudełku, zaczyna się krzątać, uwijać i za pół godziny zaczyna szukać jakiegoś klucza, albo jakiejś szpilki, której do wieczora znaleźć nie może, i wszystkie piękne przedsięwzięcia przepadły. Wielkie to jeszcze dla mnie szczęście, że nie jestem poetą, ani cukiernikiem.
— A to znowu dlaczego?
— Bo widzisz, właśnie w tym Lwowie, o którym mówiliśmy, wyrzucał pewiem znakomity poeta drugiemu jako grzech śmiertelny to, że się ożenił. Dyskutowano wszędzie o tej kwestyi, aż rozstrzygnął ją pewien cukiernik, także niepospolita znakomitość w swoim rodzaju — w ten sposób, że „poeta, ani cukiernik, nigdy się żenić nie powinien“. Interpelowano go o motywa, i odpowiedział, że kobiety są na to, ażeby czytały wiersze i jadły cukierki, ale że są wielką przeszkodą w ich tworzeniu, bo, jak twierdził, „nasze panie są nadzwyczaj miłe, nadzwyczaj kochane, nadzwyczaj dobre, ale nadzwyczaj — nieporządne“. To samo jota w jotę da się zastosować do Milicyanek; zapewniam cię bowiem, 3e trzy czwarte części gospodarstw w naszym kraju chorują na tę samą wadę organiczną, jaką widziałeś u mnie. Dla-
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/52
Ta strona została przepisana.