Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/58

Ta strona została przepisana.

bia mógł być ambasadorem. Ciemięga przejdzie niezawodnie, jeżeli się coś nie zrobi.
— Cóż się ma zrobić?
— Potrzeba najpierw znaleść grunt silny w mieście. Orędowniczka niby kupiona, a niby nie kupiona. Wszyscy mi brużdżą...
— Ach brużdżą, brużdżą! Co też to za redakcya! Ten jakiś Kosturski ze swojemi manierami... Wczoraj np. ta scena w sali wyborczej, gdzie przegraliśmy najlepszą sprawę, dlatego, że przyszło mu do głowy przezwać jakiegoś mieszczanina Laputańczykiem! A dzisiejszy numer, to już pan redagowałeś?
— Od początku do końca.
— Otóż patrz pan, ile tu byków. W artykule kierującym taka łacina: Victoria diebus placuit, sed victią Platoni[1]. Zmiłuj się pan, co to znaczy? A parę wierszy niżej, Frydryk Hohenstaufen i Frydryk Hohenzollern tak się jakoś pomięszali jeden z drugim, z jeografią, i z chronologią, że nie sposób wybrnąć. Nareszcie, telegram z Madrytu donosi, że królowa Calatrava wraz z księżną Atocha wyjechała do Kanowy w Kastylii! Taki dziennik służyć tylko może na pośmiewisko ludziom wykształconym!
Nie wiem, jaki fakultet doktoryzował p. Emanuela Mitręgę, ale wiem z dobrego źródła, że był on w tej chwili bardzo czerwonym, i tem czerwieńszym, im mniej rozumiał, do jakich okropności przyznał się twierdząc, że sam od początku do końca zredagował cały numer. Ma się rozumieć, że składał winę na zecera, na korektora, i na „brużdżenie“ ze strony innych redaktorów.

Wywiązała się dyskusya, z której wynikło, że jedynym sposobem zaprowadzenia ładu ortograficznego, gramatycznego, jeograficznego i politycznego w Orędowniczce Wilkowskiej, jest nabycie jej na zupełną własność dla dra Mitręgi, i uzupełnienie redakcyi świeżemi siłami. Dostarczenie

  1. Victrix causa diis placuit, sed victa Catoni.