Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/64

Ta strona została przepisana.

niecierpliwie czekający na manuskrypt i wyciągał szyję, ażeby także przeczytać zagadkowy telegram.
— To jakaś fatalna konjunktura — zdecydował nakoniec dr. Mitręga. — Będziemy mieli znowu coś nowego! Zawsze ten Bismark!
— Ależ proszę pana doktora — odezwał się skromnie zecer, zdoławszy nakoniec dojrzeć, o co chodzi — to jest telegram z giełdy zbożowej: „Wrocław. Na chmiel jest popyt, płacą 150 do 200 mark!“
Sprawy zagraniczne, ekonomia polityczna i kronika ulotniły się wobec tego wyjaśnienia i znikły poza stosami gazet na swoich biórkach. Dr. Mitręga, nie mając gdzie zniknąć, zwrócił się do zecera i rzekł strofującym głosem:
— Mówiłem, że konjunktura, a kiedy konjunktura, to ma się rozumieć, że zbożowa, albo chmielowa. Czy jest pan Kosturski?
— Jest w swoim pokoju.
Dr. Mitręga udał się tedy majestatycznie do pokoju p. Kosturskiego, ruszając po drodze ramionami i powtarzając z lekceważeniem: Bismark, Bismark!
Mało to zapewne obchodzić może czytelnika, jak długo trwała kooferencya dr. Mitręgi z p. Kosturskim, i przez jakie przechodziła fazy i zawikłania. Powiem więc tylko, że skończyła się pomyślnie, a przynajmniej tak wnosić wypadało ztąd, że wkrótce potem p. Kosturski formalnie i uroczyście oddał w ręce dr. Mitręgi władzę nad telegramami, sprawami zagranicznemi, ekonomią polityczną, kroniką, literaturą, sztukami pięknemi, korektą, drukarnią i kasą, tj. w ogóle nad całym tym skomplikowanym aparatem, który służy do oświecania i kierowania opinii publicznej.
Nie zostawało dr. Emanuelowi nic więcej do załatwienia, jak tylko postarać się o „świeże siły“ redakcyjne, czyli, jak się wyrażał, zreformować całe ministeryum de fonden compte (co miało znaczyć: de fond en comble). W tym celu, zdegradował dotychczasowego stróża redakcyjnego na wicestróża, a na jego miejsce zamianował tymczasowo świeżo