sztą, ambasador milicyjski w Krachenburgu powinien popierać rząd Chaocki, a ponieważ rząd ten nie życzy sobie wojny, więc i on, Ciemięga, życzyć jej sobie nie może.
Tym razem oklaski były bardzo skąpe, a sykania natomiast dały się słyszeć ze wszystkich punktów sali. Wyborcy rozeszli się w wielkiem rozdrażnieniu, w całem mieście sarkano na dr. Ciemięgę, któremu tylko mała bardzo garstka zwolenników została wierną. Nazajutrz zebrał się ponownie komitet wyborczy, ten sam, który dzięki przewrotności Smiechowskiego wypadł był w myśl zwolenników Ciemięgi. Lecz wobec ogólnego stanu opinii sam Pałkiewicz nie miał odwagi popierać swojego faworyta, i kandydatura dr. Ciemięgi jednogłośnie upadła.
Teraz dopiero zaczęła się walka na noże. Pałkiewicz dysponował wprawdzie głosami większości komitetu, ale tylko póty, póki popierał kogo innego. Gdy się wysunął sam, okazało się, że nie jest tak bardzo popularnym. Przyszło do głosowania — połowa członków oświadczyła się za Pałkiewiczem, a druga połowa za Koaturskim. Trudno było przewidzieć, jak wypadnie wybór. Pałkiewicz chciałby był być ambasadorem, ale jeszcze bardziej bał się przegranej.
Wobec tego zamięszania, dr. Mitręga złożył nowy dowód dyplomatycznych swoich zdolności — poddał bowiem Kosturskiemu myśl, że nie chcąc dopuścić przeciwnej partyi do zwycięstwa, najlepiej jest zaproponować komitetowi kompromis na jakiego trzeciego kandydata. Nikt atoli nie domyślił się, że tym trzecim kandydatem mógłby być dr. Mitręga — a co gorsza, ta sama myśl kompromisu przyszła do głowy i Pałkiewiczowi, tylko że przyszła wraz z nazwiskiem kandydata.
Był w Milicyi stary hidalgo, bardzo popularny, bo miał duże wąsy i każdemu mówił: ty, a jeździł zawsze czwórką w poręcz i chętnie jadał schab wieprzowy z śliwkami. Był on pensyonowanym majorem jakiegoś cudzoziemskiego autoramentu, i nazywał się Bombogromski. Część jego popularności pochodziła także ztąd, że pewnego razu, gdy gończe psy hr. Albina Skirgiełły zapędziły się w jego
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/71
Ta strona została przepisana.