— Pan doktor żartował zapewne...
— Oczywiście, że żartowałem — wpadł skwapliwie Dr. Mitręga, niewymownie w duchu wdzięczny Stanisławowi. — Chciałem powiedzieć, czego panowie nie daliście mi dokończyć, że Słowacki przeszedł przez piekło za życia jak Dant...
— Albo jak Dantyszek — dodał skwapliwie nieoceniony Stanisław, miarkując, że pan doktor puszcza się znowu na niebezpieczne wody i nie chcąc go opuszczać de ostatka.
— Ach, tak, Piast Dantyszek! — westchnął znowu Dr. Mitręga, patrząc ponownie na zegarek. — Każdy z nas. przechodzić musi przez piekło...
— Dobrze, że nie przez egzamin — zauważył p. Języczkowski.
— To dla niejednego byłoby trudniejszem — rzekł Smiechowski. — Ale, à propos Dantyszka, panie doktorze, i a propos egzaminu, moja córka, która jest w pensyonacie, zagadnęła mię wczoraj i nie umiałem jej odpowiedzieć, czy to Piast Dantyszek Słowackiego był biskupem warmińskim, posłem Zygmunta I. do różnych dworów i poetą?
Tym razem nie udała się sztuka, pan doktor bowiem, stwierdziwszy, że już bardzo późno, zabrał się do wyjścia, a wraz z nim powstali i ruszyli wszyscy dworzanie, ca oczywiście przerwało dyskusyę. Dr. Mitręga uścisnął poprzednio bardzo serdecznie dłoń panu Stanisławowi, w duszy swej bowiem nietylko był mu wdzięcznym, ale nadto powziął był myśl genialną. Orędowniczka potrzebowała „nowych sił“, to było faktem niezaprzeczonym — a taką nową siłą był niezawodnie Stanisław, który wiedział, co potrzeba,, o Słowackim, o Krasińskim, o Dancie, o Dantyszku, o Beatryczy i o wielu zapewne jeszcze innych rzeczach — wszak był profesorem. Dr. Mitręga postanowił sobie pozyskać jego współpracownictwo, tembardziej, że był to widocznie młody człowiek bardzo skromny i wolny od ambicyi, mógł przeto być bardzo użytecznym, a nie przyszłoby mu nigdy na myśl zaćmiewać swego szefa. Podczas gdy Stanisław ani
Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/88
Ta strona została przepisana.