że klasztor ofiarowawszy się raz przyjąć mię do „górnego“ konwiktu za 100 złr. rocznie, trwa przy swojej ofercie i że kwota przysłana wystarczy do końca roku — mnie zaś kazano natychmiast przeprowadzić się na „górę“.
Nie mogę powiedzieć, aby to podwyższenie mojego socyalnego stanowiska nie sprawiło mi pewnej wewnętrznej satysfakcyi, tembardziej, gdy dotknęło ono w sposób bardzo niemiły mojego kolegę, Gucia Klonowskiego, z którym zostawaliśmy w ciągłej wojnie. Miał on do mnie żal, iż nie chciałem mu dostarczać pensów i preparacyj pisemnych, ani podpowiadać w szkole, i byłby chętnie doniósł profesorom, że czyniłem to dla drugich, gdyby nie ów teroryzm studencki, karcący wszelkie donosicielstwo, który już raz na moją korzyść dał się we znaki Mykietiukowi. Natomiast umiał mi Gucio przy niejednej sposobności dać uczuć przepaść ñnansową, która nas dzieliła, a ponieważ w tym wypadku wygramolenie się na kilkanaście schodów wystarczało zupełnie, aby tę przepaść zapełnić, więc gramoliłem się na nie z wielkiem ukontentowaniem. Ale z drugiej strony, jużem się był oswoił z dotychczasowymi moimi towarzyszami, z Mykietiukiem miałem wcale znośny modus vivendi, mały Kowalski nie mógł obejść się bezemnie i zagrożony był ciągłym postem i ciągłemi plagami, gdybym mu nie pomagał w jego mozolnych studyach niemieckich, a Hawryłowicz, jakkolwiek miał już wąsik i śpiewał basem na chórze, przepisywał bez skrupułu moje zadania, nazywał mię „łepakiem“ i z wdzięczności ochraniał mię nieraz swoją silną piersią od różnych despektów, które mogły mię były spotkać poza godzinami szkolnemi w różnych dziecinnych zajściach z kolegami. Poczciwy to był chłopak, ale łacina i matematyka, greka i fizyka, „ani weź“ nie chwytały się jego głowy. Po dwa i trzy lata zgłębiał erudycyę, jakiej udzielano w każdej klasie, aż nakoniec w „syntaksymie“ (tj. w 4tej od dołu gimnazyalnej) ugrzązł bez ratunku i później straciłem go z oczu. Teraz dopiero dowiedziałem się, że został z czasem „preparandzistą“, tj. kandydatem na nauczyciela ludowego, upadł przy trzech egzaminach, i wróciwszy na wieś, otrzymał z kolei posadę
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/100
Ta strona została przepisana.