jednak wpadał znowu w ton lamentujący i płakał nieborak tak rzewnie, że mi go się szczerze żal zrobiło. Cóż on temu zresztą był winien, że miał mało zdolności, i że przez wzgląd na bogatego ojca profesorowie patrzyli przez palce na jego próżniactwo i niezdarność? Kara była zbyt srogą, w stosunku do winy — musiałem to uznać i zbliżyć się do Gucia, aby go pocieszyć.
— Idź precz odemnie, ty drapichruście, kowalu! — żachnął się kochany koleżka. Kowal oznacza w szkołach pilnego studenta, który wykuwa starannie każdą lekcyę i kompromituje przez to drugich, mniej pilnych. Nazwa ta nierozłączna jest od pojęcia pewnego świętoszkowstwa, i nie należy do zaszczytnych w świecie studenckim.
— A ty także nie pojedziesz nigdzie, bo jesteś zawołoką, który nie ma domu, rozumiesz! Ty musisz kuć, bo inaczej zostałbyś chyba pastuchem, aja będę miał majątek jak tylko umrze mój ojciec, i ty będziesz mi się jeszcze kłaniał zdaleka.
— Et, ktoby się tam kłaniał takiemu głupcowi — natrącił Józio. — A powiedz-no mi, jakiem ty prawem przezywasz Moularda zawołoką, ty, zwierzyno dardańska, ty! — I Józio stanął w pogotowiu do bójki.
— Dajcie pokój — przerwałem — Klonowski ma dzisiaj zmartwienie i można mu przebaczyć, cokolwiek powie. Ja zresztą nie dbam o jego zdanie, a że nie mam gdzie jechać na święta, to prawda... I rozkwiliłem się z kolei także, bo talent do mazgajstwa posiadałem zawsze niepospolity.
— A widzisz ty... — zawołał Józio w największej pasyi — to dlatego, że on sierota, będziesz mu to wypominał? Czekaj-no ty, żydziuku, dorobkiewiczu, ja ciebie nauczę!
— Mój ojciec taki szlachcic, jak i twój, tylko że mój ma pieniądze, a twój siedzi w długach po uszy!
— Nieprawda, nieprawda, mój ojciec od twego nic nie pożyczył!
— Bo-by się źle wybrał, mój ojciec nie pożycza takim, co nie płacą długów. Wy wszyscy jeszcze będziecie
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/107
Ta strona została przepisana.