Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/11

Ta strona została przepisana.

dniczą ręką chciał wskazywać światu żywe rezultaty jej profesorskiej działalności, a wszelki uczony gramatykarz, czyli zwykł pisać „powinne“ czy „powinny“, tj. czyli zwykł uważać wyraz „powinien’em“ jako przymiotnik, czy jako słowo czasowe — mnie bezwarunkowo uważa jako swego nieprzyjaciela. Ach! i głębiej jeszcze tkwi w społeczności naszej ta nieuzasadniona niechęć, której niewinną padam ofiarą! Oto każdy młodzieniec, od dwudziestu czterech do czterdziestu dwu lat wieku, każdy, który czuje się uzdolnionym i powołanym do zdobycia serca, wdzięków, ręki i posagu dowolnie mu wskazanej panny lub wdowy, bądź na podstawie słusznego wzrostu, szerokich barków i ładnie zakręconego wąsa, bądź na podstawie tego, iż jest koncepistą c.k . prokuratoryi skarbu, oficyałem pocztowym, albo asystentem w zakładzie niebezpieczeństwa od ognia i gradu — każdy taki kawaler w rozgłoszonym lekkomyślnie, powyższym tytule powieści, upatruje — jak mi Austrya miła i strojenie fortepianów, tak nie wiem dlaczego? — upatruje alluzyę, skierowaną wprost do jego osoby! Ile razy kto zapuka do moich drzwi, krew mi stygnie w żyłach z przerażenia i zaglądam przez dziurkę od klucza, czy nie są to świadkowie którego z tych obrażonych morderców serc kobiecych, spotrzebywaczy tużurków i kosmetyków, lub spisywaczy zer, pozwów, recepisów, stornów i ristornów? Nie wspominam już wcale o P.T . jaśnie oświeconych, jaśnie i poprostu wielmożnych właścicielach niektórych większych posiadłości, ani o sławetnych naczelnikach i radnych wielu gmin, ani o innych koryfeuszach porządku publicznego, ani o wielu przewielebnych ojcach i matkach duchownych, ani o owych stukilkudziesięciu tysiącach małżonków, którym Opatrzność pozwala codziennie spać i czuwać w cieniu niesłusznie ośmieszonego znamienia przewagi „des ewig Weiblichen“ nad znakomitą siłą męzkości — powiadam tylko jednem słowem, że dzięki najczarniejszej potwarzy, skompromitowany jestem wobec wszystkich stanów, zawodów i warstw człowieństwa, jako człowiek, który wrzekomo śmiał coś wspomnieć o głowach do pozłoty.
Nie na tem koniec. Głowa, uważana jako część ciała