mię pani Starowolskiej, bardzo dystyngwowanej damie, wychowanej po francusku. Oprócz Józia miała ona jeszcze młodszą o rok od nas obudwu córkę. Synowi dano patryarchalne imię po dziadku, dla córki, nie wiem z jakiego romansu czy poematu, wyszukano imię romantyczne, zwała się Elwira, a w zdrobnieniu, Elsia. Było to śliczne dziecko 0 jasnych włosach i ciemnych oczach, w towarzystwie bardzo poważne i dobrze ułożone, na swobodzie puste, wesołe i figlarne. Spojrzawszy na nią, domyśliłem się odrazu, kto się śmiał ze mnie — czułem, jak z tej poważnej minki, służącej do udawania senzatki, mógł wybuchnąć nagle śmiech, dla mnie demoniczny, choć w gruncie zapewne tak niewinny! Radbym był schować się pod ziemię, gdy rozmowa przybierała taki zakrój, że mogła nastąpić wzmianka o mojej nieudałej produkcyi jezdnej. Gdy już czułem, że będzie to nieuniknionem, odezwałem się nieśmiało, że pierwszy raz w życiu siedziałem na koniu, i wcale nie umiem jeździć. Już, już poważna minka zaczynała rozstrajać się i przybierać wyraz pogardliwie szyderczy, gdy nagle położył tamę dalszej dyskusyi i przywrócił porządek p. Starowolski:
— Nic to nie szkodzi, mój kawalerze, nauczysz się! To niewielka sztuka, lada fornal to potrafi!
Niewielka sztuka! Dobrze to mówić temu, z kim koń wbrew jego woli nie skacze po klombach! Słowa p. Starowolskiego były widocznie tylko rodzajem avis au lecteur, danego Józiowi, aby nie był zbyt dumnym ze swojej Wprawy w jeżdżeniu. Muszę jednak dodać, że p. Starowolski jak gdyby umyślnie zadał sobie pracę, aby mię postawić jak najlepiej w opinii swego domu. Zaczął ze mną rozmowę o moich studyach, o językach, któremi władałem — i uważałem, że zrobiło to wcale dobre wrażenie na p. Starowolskiei. Między pieczystem a leguminą odbyła ona ze mną znienacka mały egzamin z francuzczyzny i z języka angielskiego — którym to ostatnim, nawiasem powiedziawszy, mówiła tak, że brzmiał coś więcej nakształt holenderskiego — tu już trzymałem się dobrze w siodle i jak sądzę, zbudowałem guwernantkę, siedzącą nie na szarym końcu
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/114
Ta strona została przepisana.