przypatrzyć dokładnie, oczyma figlarnie przymróżonemi i z uśmiechem ojcowskiej radości na swojem szlachetnem licu.
— Jakżeś mi wyrósł, jakżeś mi zmężniał, kochany, drogi mój chłopcze! Pójdź tu, niech cię uściskam!
I znowu, ijeszcze raz, i jeszcze raz rozpoczęło się ściskanie i całowanie. Nie wiem dlaczego, ale nawet psy, które niegdyś zagrażały moim łydkom, teraz wywijając ogonami i skacząc z radości przybiegły na ganek, wspinały się na mnie, lizały mi ręce i ocierały się o mnie. Istny cud dresury! Gdy opiekun mój wśród ciągłych uścisków Wprowadził mię do pokoju, pobiegł po żonę.
— Chodź-że, lubciu, chodź, zobacz go!
Wyszła rozpromieniona, podała mi rękę do pocałowania, i raczyła pierwszy i ostatni opiekuńczy pocałunek złożyć na mojem młodzieńczem czole.
— Ach, wszak to już nie Mundzio, to cały pan Edmund! Niezadługo zacznie dziewczętom zawracać głowy! Siadaj-że, mój kochany, opowiadaj nam, jak się tam bawisz u państwa Starowolskich?
Pochwała jest słodką, osobliwie z ust nieprzyjaciół, a myśl, iż mogę zawracać głowy dziewczętom, była zbyt ponętną wobec świeżych reminiscencyj ze Starej Woli... Jeżeliby kto twierdził, iż niewłaściwy dałem tytuł tej powieści, w której ciągle mówię o sobie, ten niechaj się dowie, że pani Klonowska podbiła mię zupełnie swojem pochlebstwem. Zapomniałem całkiem, iż dawniej byłem w Hajworowie tylko „jakimś chłopcem“.
Gucia nie było, dowiedziałem się, że jest w szkole agronomicznej, gdzie wakacye przypadają w zimie. Zapewniano mię, iż ciągle z wielkiem zajęciem wypytuje się o mnie. Pan Klonowski wspomniał potem w kilku słowach, że nazajutrz pojedziemy razem do Żarnowa, gdzie formalność sądowa, łącząca się z opieką, wymaga mojej bytności.
— Oczywiście potem będziesz się spieszył z powrotem do Starej Woli; już ja to miarkuje, że coś cię tam ciągnie; ale parę dni przecież zabawisz u nas!
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/138
Ta strona została przepisana.