Kubany wraz z p. Hładyłowiczem dali mi do podpisu zeznania, których nie poczyniłem? W głowie mi się kręciło w skutek wszystkich tych targanin, jakich doświadczałem od dwudziestu czterech godzin. W samym Żarnowie, od południa do Wieczora, byłem najprzód „junger Herr“, W biurze p. Kubanyego, potem przy obiedzie p. Hładyłowicz tytułował mię „panem dobrodziejem“, potem awansowałem aż na „kuzyna hrabiego“ w domu p. Opryszkiewicza, następnie wróciłem u państwa Wielogrodzkich do skromnej pozycyi „Mundzia“, a z tej wyrwany zostałem jako młodociany zbieg i delikwent, i pod eskortą, w kajdanach, przystawiony do pana prezesa, gdzie spotkał mię ostatni tytuł „Galgenstrick“ prawie tak pochlebny, jak spacer po Żarnowie w asystencyi żandarma. Zrozumiałem jednak po krótkim namyśle bardzo dokładnie, co to wszystko miało znaczyć i czułem niepohamowaną chęć objawienia p. Klonowskiemu, co sądziłem o jego postępowaniu. Wybiegłem z gmachu sądowego i puściłem się pędem ku zajazdowi, ale zaledwie ubiegłem parę kroków, usłyszałem za sobą głos: — Edmundzie, Edmundzie! — Był to mój opiekun który, pospieszał za mną. — A to bieda z tym chłOpcem-dodał, gdy się zatrzymałem — od kilku godzin szukam cię W całem mieście! Gdzie u licha zabłądziłeś tymczasem? Musisz już nawet być głodnym, czy piłeś gdzie kawę?
— Proszę pana — rzekłem drżąc od gniewu i nie mogąc nawet mówić wyraźnie z wielkiego wzburzenia — proszę pana, niech pan nie gra komedyj ze mną! Chcesz pan przywłaszczyć sobie pieniądze, które pan wziąłeś od mego nieboszczyka ojca, i masz pan po swojej stronie te... piękne sądy, to dobrze, niech panu służy ten kapitalik... dam sobie radę W świecie bez pieniędzy i bez pana! Ale pocóż mię pan każesz kuć W kajdany i Włóczysz po mieście, jak zbrodniarza, dlaczego mi pan nie pozwalasz odwiedzić moich dobroczyńców, w ogóle dlaczego mię pan prześladujesz swoją opieką?
— Macie, zwaryował chłopak! W imię Ojca i Syna — przeżegnał się p. Klonowski — czego ty chcesz, co tobie
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/158
Ta strona została przepisana.