— Ot, nie gadaj, nie gadaj, wstąpiłeś zapewne do hrabi Sylwerego i graliście maczka!
— Słowo honouu, tylko jedną tuuę!
— Jesteś niepoprawny, mój Kazimierzu, trwonisz tak marnie spadek po twoim ojcu! Wszystkie moje napomnienia idą, jak groch na ścianę; powinienbyś przecież uwzględnić, że masz obowiązki wobec kraju. Co się stanie z naszą ziemią, gdy się na niej rozsiędą Niemcy i Żydzi! Zmiłuj się i opamiętaj się raz przecież!
— Pan zawsze bierzesz wszystko z patuyotycznej stuony! Dobrze ciocia powiada, że pan Klonowski baudzo zacny człowiek, ale nudny jak lukuecya na punkcie patuyotyzmu, a huabia Sylweuy klnie się, że pan masz kolleu patuyotyczny, gouszy niż jego kasztanek!
— Wolne żarty hrabiemu, ale człowiek swojej szlacheckiej skóry zmienić nie może! Siadaj-że panie Kazimierzu, a ja pójdę zobaczyć, czy Opryszkiewicz jest w domu i zaraz przyszlę po ciebie. Edmundzie, nie pojedziemy aż jutro rano, możesz wyjść, dokąd chcesz, byleś był tutaj o szóstej, bo chciałbym wyjechać wcześnie. — I „zacny, ale na punkcie patryotyzmu nudny mój opiekun wyszedł, zostawiając nas samych.
Spieszno mi było do państwa Wielogrodzkich, ale wrodzona przyzwoitość nie pozwalała mi opuszczać natychmiast nowo przybyłego gościa, który przeszedł się parę razy po pokoju, otrzepując swoje buty szpicrutem. Nakoniec stanął w oknie i począł gwizdać. Po chwili popatrzył na mnie przez plecy i zapytał Od niechcenia:
— Z któuej okolicy?
Uznałem za stosowne nie odpowiedzieć na to pytanie, a p. Pomulski niezadowolony, in gratiam zapewne swojego dżokiejskiego stroju, mruknął po angielsku:
— Goddam!
— Damned swell! — wyrwało mi się mimowoli.[1]
— A, pan mówi po angielsku, panie Demoulard? — odrzekł mi na to z wielką kurtoazyą właściciel butów ze
- ↑ Przeklęty fanfaron. — Przyp. wydawcy.