kolwiek byłem jeszcze dzieckiem, gdy komornik rozpoczął w mojej sprawie walkę z takim potworem, jak Klonowski, nie uprosiłem go stanowczo, by dla nędznych kilku tysięcy nie narażał swego spokoju i swojej rodziny. Zdawało mi się, że jak mazgaj, nie potrafiłem znieść drobnych przykrości i zmartwień, połączonych z pierwszym moim pobytem w Ławrowie, i że z mazgajstwa rad byłem krokom, przedsięwziętym przez komornika, a obiecującym mi byt lepszy. Jednem słowem mówiłem sobie, że jestem nędznikiem, pasożytem, dla dogodzenia któremu pękają najszlachetniejsze serca i dla którego drobnej wygody, powleka się kirem grobowym dom uśmiechnięty pierwej szczęściem i spokojem. O, gdybym się mógł był zapaść w ziemię w tej chwili, albo przynajmniej być owładnięty niemocą, która raz już w życiu odebrała mi przytomność, gdy dusza moja nie byłaby mogła znieść świadomości bolu! Ale niestety, organizm ludzki zdaje się czasem być silnym i niespożytym jak gdyby jedynie w tym celu, by go lepiej targać mogły rozpacz, wyrzuty, bole wszelkiego rodzaju!
Nie mówiłem ani słowa, najpierw dlatego, że nie miałem wyrazów na moje cierpienie, a powtóre, ponieważ chwila nakazywała mi milczenie. Nie wiem, czy Hermina odgadła, co mię bolało. Wiem tylko, że wpatrzyła się we mnie swojem łagodnem, głębokiem spojrzeniem, tem spojrzeniem z lat dziecinnych, które Widywałem nieraz później we śnie, i które koiło drobne i wielkie moje troski.
— Ty będziesz zawsze bratem moim — rzekła — nieprawdaż, Edmundzie? Będziesz...
W tej chwili dopiero strumień łez przyniósł jej ulgę, podczas gdy do pokoju weszli na palcach dr. Goldman i ks. Olszycki.
— Niech się Hermincia uspokoi — przemówił lekarz — atak apoplektyczny był silny i komornik miał oddawna skłonność do niego, ale bezpośrednia pomoc usunęła na razie niebezpieczeństwo. Pacyent usnął, a my będziemy czuwali przy nim naprzemian. Potrzeba uspokoić się, aby
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/176
Ta strona została przepisana.