donosząc, że całe miasto przebudzone zostało wczoraj o dziesiątej wieczór wielkim gezejresem, który zrobił się w hotelu de l’Europe, gdzie stał p. Klonowski. Mówiono, że hrabia z Kurdwanowic, z przeproszeniem, upił się, że potłukł dwóch miszuresów, stróża i woźnicę, i że hrabia z Hajworowa widziany był o tej niezwykłej porze, i mimo ulewy, jak w wielkim negliżu biegał po rynku, czy po dziedzińcu, i jak wylazł na strych, gdzie propinator trzyma siano, i ściągnął za sobą drabinę, bo hrabia z Kurdwanowic miał także jakiś interes na tym samym strychu, i nawet — tak szeptał Pinkas na ucho — jeden z zabitych oczywiście na śmierć miszuresów twierdzi, że hrabia z Hajworowa był podobnoś także na śmierć zabity — co Według hiperbolicznego sposobu mówienia braci starozakonnych, zwykło oznaczać sowitą porcyę guzów. W istocie, za chwilę zawezwano dr. Goldmana do hotelu de l’Europe, ale trzymał on się zawzięcie praw Mojżesza i nie poszedł, a Pinkasowi rozkazał zostać u pp. Wielogrodzkich.
— Niech-no go Mechel weźmie trochę w swoje obroty, a ryech in zan tate heran! — tak zakonkludował dr. Goldman przemowę do Pinkasa, a ten ostatni zdawał się zgadzać w zupełności ze swoim pryncypałem. Snać „hrabia z Hajworowa“ nie był popularnym w narodzie Izraela, bo jest to naród, który węchem o kilka mil umie rozróżnić oszusta od poczciwego człowieka. Szkoda, że drugi naród, któryby tego bardzo potrzebował, nie ma równie dobrego węchu.
Przebyliśmy noc cała czuwając w bawialnym pokoju państwa Wielogrodzkich; ile razy dr. Goldman udawał się do łoża chorego, z trwożliwem biciem serca oczekiwaliśmy jego powrotu, z wyrazu jego twarzy usiłowaliśmy wyczytać, czy wolno nam mieć nadzieję. „Konsyliarz“, jakkolwiek należał do starej szkoły lekarzy, t. j. do epigonów tej kasty, którą jeszcze Molier wyśmiewał, i jakkolwiek podojrzywam go, iż zapisywał nieraz swoim pacyentom po kilka kwart odwaru z belladonny, maku i innych podobnych roślin, na lada ból zębów, miał przy tem wszystkiem niejakie czucie z postępami nauki, która praktykował, i sądzę, że w owym
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/178
Ta strona została przepisana.