czasie na sto mil wkoło nie znalazłby był racyonalniejszego i bieglejszego medyka. Oprócz tego, pomimo, a może raczej właśnie z powodu swojej teoryi o godziwości zemsty i odwetu, był to człowiek z sercem i wielki przyjaciel komornika, z którym oprócz sympatyi, nic go łączyć nie mogło. Wiedzieliśmy to wszystko i dlatego też patrzaliśmy na dra Goldmana jak na uosobienie Opatrzności, z której ust miał wyjść wyrok życia lub śmierci. Dla odwrócenia może naszej uwagi, zacny doktor wykładał nam aż do wschodu słońca teoryę krążenia krwi w ciele ludzkiem, wraz ze wszystkiemi przypadłościami, które mogą spowodać zwichnięcie normalnego przebiegu tej wielce skomplikowanej manipulacyi i z następstwami takiemi, jak n. p. zalanie przedłużonego szpiku pacierzowego, pęknięcie naczyń i t. p. Z pewnością żaden profesor nie miał nigdy tak pilnych słuchaczy, jakimi byliśmy ja i Hermina, i sądzę, że oboje nabyliśmy jednego i tego samego przekonania przy tym wykładzie, t. j. że człowiek może nieraz podpatrzyć naturę przy rozmaitych jej operacyach, ale ani przeszkodzić, ani pomódz jej nie może, i że medycyna, jakkolwiek ze wszystkich nauk najbliżej dociera do wielkich zagadnień bytu i życia, a nicości i śmierci, jednakowoż najmniej dotychczas wykazać może praktycznych rezultatów, i tem bliższą jest doskonałości, im mniej usiłuje narzucać się za opiekuna naturze, i im ściślej trzyma się roli bacznego obserwatora. Choćby mię kto p0tępił z powodu mego gadulstwa, nie mogę przy tej sposobności przemilczeć uwagi, że stanowisko medyka dość jest zbliżone do stanowiska krytyka. Rötschery i Gervinusy, a w ślad za nimi, rozmaici fejletoniści najrozmaitszych pod słońcem dzienników, rozbierają charaktery, nakreślone przez Szekspira, wykazują podobieństwo i różnice, zachodzące między niemi a innemi niemniej genialnie nakreślonemi postaciami, dowodzą jak na dłoni, dlaczego Ryszard de Gloucester był takim a nie innym mordercą, Hamlet takim a nie innym niedołęgą, a Lear takim a nie innym waryatem — ale ile razy który z tych panów spróbowałby dodać jedno słowo, aby udoskonalić utwór poety z Strat-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/179
Ta strona została przepisana.