fordu, albo ująć jedną sylabę z jego tekstu, aby pewien rys uczynić mniej drastycznym, tyle razy postać żywa wyszłaby spartaczona i koszlawa z pod rąk oprawcy i bohater alboby umarł przed końcem piątego aktu, alboby przeżył tragedyę jak upiór, i mściłby się na Aleksandryjczyku, który go chciał uśmiercić, zadawszy mu dozę swojego estetycznego leku. Nie myślę ja bynajmniej uwagą tą odstraszyć pełnej nadziei młodych literatów od chwalebnych usiłowań powiedzenia czegoś nowego o Szekspirze, ani też z drugiej strony ubliżyć praktykującej sztuce lekarskiej, nadmieniam jedynie, że po wydaniu pięćtysięcznego tomu komentarzy o przyczynach swojej nieudolności, Hamlet zostanie zawsze takim filozofującym mazgajem, jakim jest dzisiaj, a po napisaniu szczegółowej ñzyologii wymoczka lub grzybu, sprawiającego cholerę, ludzie będą umierali na tę chorobę, jeżeli jej bez leku nie przemogą, jak umierają dzisiaj. Oto jest przeświadczenie, które wyniosłem z wykładu dr. Goldmana o apopleksyi i w skutek którego zawsze wprawdzie z wielkiem uwielbieniem spoglądam na to więcej niż tytańskie usiłowania przyrodników-lekarzy, ale sam nigdy nie nabrałem gustu do ich nauki. Na razie atoli, jak podróżni na statku radziby uściskać majtka, co pierwszy wśród grubej mgły odkrył bliskość lądu, tak i my niewymownie byliśmy wdzięczni kochanemu doktorowi, gdy nam oświadczył, iż ma nadzieję ocalić komornika.
Około szóstej rano udałem się do hotelu de l'Europe w celu porozumienia się z moim Opiekunem co do dalszych losów jakie mi gotował. Spał jeszcze i woźnica jego oświadczył mi, że „pan hrabia“ wstanie zaledwie koło ósmej. Wróciłem tedy koło ósmej, przekonawszy się tymczasem, że dr. Goldman ma coraz więcej nadziei ocalenia swojego pacyenta. „Pan hrabia z Hajworowa“ spał jeszcze ciągle, natomiast zastałem w bramie hotelu ogromne zbiegowisko ludzi, otaczające jakąś nejtyczankę, która miała właśnie wyjeżdżać. Na tej nejtyczance siedział p. Przesławski i opłacał się rozmaitym ludziom, ozdobionym jeszcze bardziej rozmaitemi guzami; właściciel hotelu, izraelita o bardzo po-
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/180
Ta strona została przepisana.