tylko zwykły romans studencki w głowie, wyjechałem ztamtąd z Elsią w sercu i przyrzekłem Herminie, że jej będę przesyłał listownie dalszy ciąg moich zwierzeń.
Dr. Goldman nie pozwolił mi pożegnać się z komornikiem, bo obawiał się dla niego wszelkiego wzruszenia. Przenocowawszy tedy pod jego gościnnym dachem, wybrałem się rano, nie tak rano atoli, by mię nie zatrzymała służąca doniesieniem, że pani czeka z kawą w istocie pani Wielogrodzka i Hermina, jakkolwiek musiały potrzebować spoczynku, wstały już były, aby mię pożegnać. Komornikowa wynurzyła nadzieję, że teraz, kiedy mój Opiekun przyrzekł wypuścić mię z pod swojej władzy, i kiedy już w ogóle mogę puszczać się w świat o własnych siłach, przyjeżdżać będę na święta i na wakacye do Żarnowa. Zczerwieniłem się i wyjąkałem jakąś odpowiedź niezrozumiałą; Hermina przyszła mi w pomoc, tłómacząc matce, że pełnię niejako funkcye ochmistrza przy młodym Starowolskim, i że z urzędu towarzyszę mu, gdy jedzie do rodziców. Tłómaczenie to nie przeszkodziło mi czuć się niewdzięcznikiem i postanowiłem W duchu, że przy najbliższej sposobności zamiast do Starej Woli, pojadę do Żarnowa. Chciałem to powiedzieć, ale czułem, że mi Hermina nie uwierzy, i dałem pokój. Nareszcie, po rzewnem pożegnaniu, wyszedłem. Na ulicy spotkałem ks. Olszyckiego, który po mszy wyszedł na przechadzkę i chciał dowiedzieć się, jak się ma komornik. Odprowadził mię do hotelu, po drodze mówiliśmy o domu państwa Wielogrodzkich, którego ksiądz wikary był dawnym i wiernym przyjacielem. Przejęty on i był uwielbieniem dla komornika i dla jego żony, a o Herminie powtarzał, że to anioł nie dziewczyna.
— Nie będzie nigdy szczęśliwszego człowieka, jak ten, który się z nią ożeni. A czy wiesz Edmundzie, kto będzie tym godnym zazdrości śmiertelnikiem?
— Nie wiem... jakto, czy Hermina już może zrobiła wybór?
— No, no, nie udawaj — rzekł ksiądz, klepiąc go po ramieniu — wiesz przecież lepiej odemnie!
Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/187
Ta strona została przepisana.